Warning: Creating default object from empty value in /home/platne/serwer14905/public_html/BlogMocem/wp-content/themes/pinnacle/themeoptions/redux/inc/class.redux_filesystem.php on line 29
Firmowy bal karnawałowy i randka małżeńska - czy to możliwe? - Mocem

Firmowy bal karnawałowy i randka małżeńska – czy to możliwe?

with 2 komentarze

Jeśli obserwujecie nasz fanpage lub konto na Instagramie to wiecie, że w sobotę byliśmy na balu karnawałowym. Czekałam na niego z wytęsknieniem, bo przyznaję, że od studniówki marzyłam o tym, by mieć jeszcze kiedykolwiek okazję wziąć udział w przyjęciu, na które wypada założyć długą i prawdziwie wieczorową suknię. I udało się. I to jeszcze na chwilę przed Walentynkami i podczas trwania Międzynarodowego Tygodnia Małżeństwa. Tylko wiecie, nie był to taki zwykły bal, ale firmowy bal karnawałowy. Jak Wam się kojarzą firmowe imprezy? Czy da się określić je mianem randki?

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Co to w ogóle jest randka małżeńska?

Pierwsze randki to wiadomo – zazwyczaj gdzieś na mieście (lub osiedlu), raczej umówione wcześniej, wyczekane. Stroimy się, stresujemy i zaczynamy się poznawać. Najprostsze rzeczy bywają ekscytujące. Zazwyczaj nie mamy problemu z określeniem, co jest randką (no chyba, że zaprasza Cię do kina kolega, w którym się podkochujesz – wtedy to nie jest takie proste – true story!).

Kiedy już jesteśmy ze sobą dłużej, lepiej się znamy i spędzamy razem więcej czasu na codziennych czynnościach, już nie każde spotkanie zasługuje na miano randki. Związki różnie się rozwijają. Nie każdy wygląda tak jak nasz, że nie mieszkając ze sobą, widzieliśmy się praktycznie codziennie. Wtedy randkami nazywaliśmy większe wyjścia – kino, umówiony obiad na mieście (tych w międzyczasie w studenckich okienkach nie liczę), spacer w jakimś parku w centrum albo inne „nietypowe” aktywności.

W małżeństwie pojęcie randki ewoluuje

Codziennie robimy razem mnóstwo rzeczy. Spędzamy wspólnie często 24 h na dobę (oboje pracujemy z domu). Można powiedzieć, że randki liczą się tylko poza domem. Ale co wtedy z romantycznymi kolacjami przy świecach w domowych zaciszu? Można określić, że chodzi o umówienie się na randkę. Co jednak ze spontanicznymi randkami? A może liczy się przygotowanie i strój? Tylko czy naprawdę nie można spędzić świetnej randki w ciuchach, w których chodziło się cały dzień? Za wyznacznik randki moglibyśmy uznać skupienie się na swoim związku. Tylko że takie wyjście do kina dosłownie może się nijak mieć do danej pary, mogą nie mieć zbyt wiele czasu (i ochoty), by rozmawiać o swoich uczuciach.

Tak sobie myślę, że każda para trochę inaczej określiłaby, czym są randki małżeńskie. Co więcej, w każdym małżeństwie to też się zmienia w zależności od sytuacji (rodzinnej, materialnej, czasowej itd.).

Dla nas na obecną chwilę randka to czas, w którym jesteśmy bardziej razem. „Bardziej”, bo się umówiliśmy, bo nie rozpraszamy się telefonami i fejsem, bo robimy coś innego niż zazwyczaj, bo się specjalnie stroiliśmy, bo było fajnie. Ciężko to tak jednoznacznie określić. Randką bywa wieczorny spacer po osiedlu i umówione kino z kolacją, a czasem nawet określiłabym tak oglądanie serialu w domu, chociaż robimy to niemal codziennie. Wszystko zależy od naszych nastrojów i nastawienia. Randki w małżeństwie zaskakują, bo odkrywa się je zupełnie na nowo – w codzienności i sytuacjach, w których byśmy się ich nie spodziewali, np. na firmowym spotkaniu.

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Tematyczny firmowy bal karnawałowy – mafia i gangsterzy

Firma, w której Piotrek pracuje, co roku organizuje bale karnawałowe z motywem przewodnim. W klubie muzyczny w centrum Łodzi spotkali się pracownicy razem ze swoimi „drugimi połówkami”. Zdecydowana większość osób się przebrała. Królowały lata 20-te ubiegłego wieku. Panowie w garniturach i kapeluszach, niektórzy w szelkach. Panie w sukienkach z frędzlami, opaskach z piórem i z futerkami lub pierzastymi boa na ramionach. Wyłamał się Grucha z „Chłopaki nie płaczą”, główni bohaterowie „Pulp Fiction” i cały team przebrany za gang rodem z „Sons of anarchy”. Było bardzo klimatycznie. Klub,w którym odbywało się przyjęcie też wyglądem wpisywał się w cały nastrój. Na balkonie były dwa stoły z ruletką i pokerem. Chyba pierwszy raz byłam na imprezie tematycznej, na której faktycznie uczestnicy wczuli się w klimat.

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Przygotowania – nasze stroje

Od kiedy Piotrek powiedział mi o zaproszeniu na bal, zastanawiałam się, w co się ubrać. Szukałam inspiracji w internecie i własnej szafie. Akurat wtedy kończyliśmy oglądać serial o gangu z Birmingham „Peaky Blinders”. Po zachłyśnięciu nowym filmem stwierdziliśmy, że wyłamiemy się z konwencji na „Ojca Chrzestnego” i będziemy celować raczej w klimaty braci Shelby (jak się okazało nie tylko my, bo i szef łódzkiego centrum o tym pomyślał).

Mój mąż założył ślubny garnitur (razem z kamizelką – jednak nie okazała się jednorazowym zakupem!), nowe brązowe buty i kaszkiet w jodełkę, który ode mnie dostał na Gwiazdkę. Po raz pierwszy skorzystał też ze złotego zabytkowego zegarka kieszonkowego. Ja zdecydowałam się na długą cekinową suknię. Szukałam jej długo, bo jak się okazuje, wcale nie jest łatwo znaleźć karnawałowe wieczorowe kreacje. Czarne klasyczne szpilki, rajstopy w groszki z imitacją podwiązek, satynowe rękawiczki i futerko z sieciówki. Pasującą biżuterię na szczęście miałam.

Piotrek namówił mnie na powierzenie mojej fryzury i makijażu w ręce profesjonalistek. Nie żałuję. Mimo tego, że bardzo lubię się malować i chyba całkiem dobrze mi to wychodzi, to jednak profesjonalne kosmetyki robią różnicę. Fryzjerka, gdy pokazałam jej zdjęcia, na których chciałam się wzorować, trochę się przestraszyła. Powiedziała, że takie fale robiła ostatnio na egzaminie zawodowym (marudząc, po co jej to w ogóle, przecież nikt się tak nie czesze!). Po kilku latach przyszło jej wykorzystać te umiejętności. :) Na koniec obie panie były zadowolone z efektu końcowego. Ja też. I chociaż wiele kobiet wyglądało pięknie, kilka z nich także założyło długie suknie, jednak większość miała fryzury z opaską. Podobnych fal do moich nie widziałam. :)

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Nasze nastawienie

Ekscytacja i wyczekiwanie – bo bal, bo większa impreza w wieczorowych strojach, bo coś zupełnie innego i nietypowego. Zdenerwowanie i zrezygnowanie – bo nie wiadomo, czy sukienka dojdzie na czas i czy będzie na mnie dobra, bo opryszczka na ustach, bo słabe samopoczucie, bo rękawiczki drogie, bo zapomniałam się wcześniej umówić do fryzjera i może nie być miejsca. Niepewność i ciekawość – jak będzie, czy wpasujemy się w klimat, czy będziemy się dobrze bawić, jak się odnajdę wśród współpracowników męża.

Tak było. To były kwestie, które gdzieś tam plątały mi się po głowie, ale ponad tym wszystkim była po prostu radość, że będziemy się razem bawić i to w klimacie, który nam bardzo odpowiada. Oboje lubimy elegancki styl, a rzadko mamy okazję się tak ubierać (długą elegancką sukienkę miałam ostatnio na naszym ślubie). Mimo tego, że ja zdecydowanie bardziej się przejmowałam (ubiorem i wszystkim!) to jednak razem obmyślaliśmy nasze stylizacje. Nie było tak, że Piotrek cieszył się na spotkanie z ludźmi z biura, a ja byłam dodatkiem. Czułam, że on mnie tam chce i też cieszy się, że idziemy razem.

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Foto by Sii

Czas we dwoje na firmowej imprezie?

Pracownicze imprezy integracyjne zazwyczaj mają mało wspólnego z czymś, co można by nazwać randką. Znajomi z biura dobrze się bawią, a ich małżonkowie (o ile w ogóle zdecydowali się przyjść) siedzą trochę z boku, może nawet się nudzą. Kiedyś miałam właśnie taką wizję firmowych imprez. Teraz jednak mam nieco inne zdanie. Jasne, wszystko zależy od podejścia danej pary i ich usposobienia (jedna żona będzie się nudzić, nie znając nikogo, inna pozna i zacznie się dobrze bawić wśród nowych znajomych) i przede wszystkim od typu imprezy.

Firmowy bal karnawałowy odbył się w klubie muzycznym. Nie mieliśmy stałych miejsc do siedzenia, więc ciągle gdzieś krążyliśmy, spędzając czas raczej we dwoje, chociaż byliśmy w tłumie osób, które, bardziej lub mniej, się znają. Kiedy impreza się rozkręciła, było tak głośno, że nie dało się normalnie rozmawiać, więc siłą rzeczy wymienialiśmy uwagi jedynie między sobą. Muzyka na szczęście nam odpowiadała, więc z chęcią bawiliśmy się na parkiecie. Kiedy mi zaczęły doskwierać szpilki, Piotrek zatańczył z koleżankami z pracy, a ja odpoczywałam.

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Firmowy bal karnawałowy w oczach żony pracownika

Ogromny plus dla firmy Sii za to, że bal nie był jedynie dla pracowników. Cieszę się, że mogłam poznać kolejne osoby, w którymi Piotrek współpracuje. Łatwiej mi będzie słuchać różnych opowieści, kiedy wiem, kto jest kto i jak wygląda. Poza tym mam wrażenie, że łaskawszym okiem patrzy się na ewentualne nadgodziny czy wyjazdy organizowane przez firmę, która bierze pod uwagę życie prywatne swoich pracowników.

Na początku imprezy była krótka prezentacja o działalności marki. Najbardziej zapamiętałam to, że w zeszłym roku został zorganizowany pierwszy piknik rodzinny, bo okazało się, że coraz więcej pracowników zostaje rodzicami i zwykłe imprezy nie są już wystarczającą integracją. Sii zwróciło uwagę na to, kim są jej pracownicy, jak się zmieniają i jakie maja potrzeby.

Za każdym sukcesem męża stoi żona, a za każdym sukcesem żony stoi mąż

W myśl tego zdania, które ostatnio przeczytałam u Emilii (katolickamama.pl), warto chodzić na firmowe imprezy z mężem. Nie tylko po to, żeby się dobrze bawić i miło spędzić czas (bo tak się da, co wiemy po ostatniej sobocie), ale żeby go wesprzeć. Żeby pokazać, że choćby nie wiem co, choćby ta robota była nudna jak flaki z olejem, choćbyś nic z niej nie rozumiała, to jesteś razem z nim i jesteś mu za to wdzięczna.

Firmowy bal karnawalowy i randka malzenska

Kobiety mają różne podejścia do takich przyjęć firmowych swoich mężów. Niektóre nie chcą się nudzić, inne się trochę wstydzą, jeszcze inne chętnie uczestniczą. Ja choć się czasem wstydzę i obawiam to z chęcią idę. Ten bal był nastawiony na zabawę, ale wyobrażam sobie spotkania, które mimo integracji mają na celu załatwienie jakiś biznesów. Żona u boku swojego męża, choćby nie odezwała się ani słowem, może mu czasem bardzo pomóc podczas negocjacji poprzez samą swoją obecność. Czemu nie wykorzystać takich możliwości? :) Szczególnie, jeśli jest to impreza tematyczna i można sobie pozwolić na bardziej dopracowaną stylizację.

A jak Wy odbieracie firmowe imprezy swoich mężów?


Wpis powstał we współpracy z marką Bonprix oraz dzięki uprzejmości firmy Sii Polska
Follow Olborska:

Blogerka i projektantka Mocem

Jestem Ewa, żona Piotra. Piszę o kreatywnych ślubach i późniejszym szczęśliwym życiu. W moim sklepie znajdziesz produkty dla małżonków, koszulki dla par i akcesoria ślubne. Bestsellerem stały się puzzle z pytaniem o świadkowanie.