To jest pytanie, które zadaje sobie każde młode małżeństwo w okresie przedświątecznym. Z którą rodziną spędzić Wigilię? A może urządzić u siebie? Jak pogodzić różne zwyczaje? Jakie potrawy przygotować? Czy mama się nie obrazi? Jak zareaguje teściowa? A pierwszy i drugi dzień Świąt? Z kim, gdzie i jak?
Nie jest źle, jeśli wszyscy mieszkają w jednym mieście i są wyrozumiali. Gorzej, jeśli rzeczywiście jest ryzyko, że ktoś się obrazi albo pokłóci. No i jeśli rodzice mieszkają w różnych końcach Polski (o innym kraju już nie wspominam), a ich dzieci w jeszcze innej miejscowości. Dla mnie jedynym słusznym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest spędzić całe święta u jednej rodziny, a za rok u drugiej, ale wiem, że nie wszyscy tak do tego podchodzą, że są rodzice, którzy by się obrazili i nie przyjęli do wiadomości, że można nie chcieć spędzać połowy Świąt w aucie…
Jakie mamy możliwości spędzania Świąt Bożego Narodzenia jako młode małżeństwo?
Zorganizujcie Święta u siebie!
Prosta sprawa – zapraszacie na Wigilię obie rodziny. A później 25 grudnia jedziecie do jednych, a 26 do drugich albo też oni do Was. Sytuacja idealna, bo widzicie się ze wszystkimi, nikt nie zostaje pominięty, obie rodziny mogą się Wami cieszyć. No i macie okazję do tworzenia własnych tradycji, skoro wszystko dzieje się u Was. Pewnie jedna i druga rodzina będą miały swoje trzy grosze, ale to Wy jesteście gospodarzami. No i macie okazję się sprawdzić – podział obowiązków i zaangażowanie obojga małżonków wskazane. :)
Minusy?
Młodym gospodarzom może być ciężko wyprawić i ogarnąć całe Święta. I to pod wieloma względami. Tym bardziej, że na początku wiele kobiet przejmuje się tym, jak zostaną odebrane przez teściów, czy ich mama będzie z nich dumna, czy będzie smakowało, itd.W tym roku u niej, w następnym u niego
Spędzacie całe Boże Narodzenie u jednej rodziny, a za rok drugiej. Chyba najwygodniejsza opcja dla małżonków pochodzących z różnych miast. Wymaga jednak miejsca do spania, co nie zawsze jest takie proste do zorganizowania.
Minusy?
Z własnymi rodzicami w świątecznym czasie widzicie się co dwa lata. Któremuś z rodziców może taki układ nie pasować.Wigilia co roku gdzie indziej i po jednym dniu Świąt na rodzinę
Dobry pomysł dla rodzin z jednej miejscowości. Unika się podwójnej Wigilii, która przysparza sporo problemów logistycznych dla każdej z rodzin (o tym w kolejnym punkcie), ale w kolejne dni widzicie się z jednymi i drugimi.
Minusy?
Jak dla mnie jedynym zagrożeniem jest niewyrozumiały rodzic, któremu nie będzie pasowało, że nie zobaczy własnego dziecka w Wigilię. :)Dwie Wigilie
Najtrudniejszy do zgrania wariant. Trzeba dogadać godziny rozpoczęcia świętowania tak, żeby móc być przynajmniej na części każdej z nich. Plus jest taki, że widzimy się tego dnia ze wszystkimi, nikt nie ma prawa być obrażony (no chyba, że za szybko/późno wyjdziecie od jednych, jadąc do drugich).
Minusy?
Na żadnej Wigilii nie jesteście w 100%. Trzeba patrzeć na zegarek, myśleć o tym, żeby nie zjeść za dużo, bo za godzinę postawią przed nami kolejnych 12 potraw. I trzeba przekonać jednych, żeby zaczęli wcześniej, drugich, żeby później.
Jest to jeszcze bardziej uciążliwe (nie niemożliwe!), kiedy ma się małe dzieci.Wyjazd we dwoje
Wszyscy mogą mieć do Was „ale”, że spędzacie Święta sami, ale przynajmniej macie spokój i możecie je przeżywać tak, jak Wam się podoba. :)
Minusy?
Jesteście tylko we dwoje. To jest plus i minus w jednym.
My przez dwa lata przerabialiśmy 4 wariant. Oboje jesteśmy z Łodzi i z reguły nie było problemu z dogadaniem różnych godzin rozpoczęcia wieczerzy. Raz byliśmy u Piotrka rodziców najpierw, a później dojeżdżaliśmy do mojej rodziny, rok później było na odwrót. Musieliśmy zgrać to jeszcze z podwójnym świętowaniem mojej kuzynki i jej (wtedy jeszcze) narzeczonego, dyżurem w szpitalu cioci, wujkiem księdzem i jego obowiązkami i najmłodszymi członkami rodziny, którzy szybciej kończyli świętowanie albo nie mogli doczekać się prezentów. Było to dobre na tamten czas, ale dość męczące.
Rok temu spędzaliśmy całą Wigilię z Piotrka rodziną, w tym roku będziemy z moją. Tak jest trochę spokojniej i można w pełni cieszyć się obecnością wszystkich osób i każdą z potraw. No i widzimy radość z dawanych przez nas prezentów! :)
Przyznaję, że mamy sporo szczęścia, bo obie strony rozumieją to, że nie możemy być w dwóch miejscach jednocześnie i nawet się trochę dziwili, że chcemy na początku obskoczyć obie Wigilie. Teraz wydaje mi się, że nie było to do końca ze względu na rodziców, ale na nas – żeby każde z nas spędzało ten wieczór po części tak, jak był przyzwyczajony przez lata dzieciństwa i dorastania. :)
Do tej pory pierwszego i drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia byliśmy do kogoś zapraszani.Super wygodna opcja! Nie trzeba sprzątać mieszkania na błysk, bo i tak w Święta tylko śpicie u siebie, a gotowanie ogranicza się do maksymalnie dwóch dań i ciasta. W „najlepszej” sytuacji jedynym Waszym przygotowaniem do Świąt będzie kupienie prezentów i pojawienie się w eleganckim wdzianku o danej godzinie. :) Piszę to z ironią, jednak jest w tym ziarnko prawdy.
W tym roku pierwszy raz będziemy mięli gości. Nie mam pojęcia, co ugotować. Gusta smakowe członków rodzin są zupełnie różne. Jak nic nie wymyślę, skończy się na pewniaku proponowanym przez naszego chrześniaka – będzie pomidorówka! :D Przynajmniej on będzie zachwycony. :)
A jak Wy spędzacie Święta Bożego Narodzenia? Jak rozwiązujecie sprawę bycia z każdą z rodzin?