Kiedyś próbowałam odpowiedzieć na pytanie, czym jest małżeństwo. Wymieniłam aż 7 punktów. Bo wiecie, to zależy, jak spojrzymy na tę kwestię. Jakby nie patrzeć małżeństwo jest czymś innym w świetle prawa, a czym innym w ujęciu wiary. Próbowałam na końcu tamtego wpisu swoimi słowami ująć jakoś codzienność poślubną. Bez odniesień do społeczeństwa, wspólnoty czy czegokolwiek innego, co wykracza poza parę i ich związek. Po prawie 3 latach chciałabym to doprecyzować. Dzisiaj bym powiedziała, że małżeństwo jest relacją.
Co to jest małżeństwo?
Na to pytanie ludzie odpowiadają bardzo różnie, o czym możecie się przekonać, czytając moje wywiady z serii Mocne Małżeństwo. Mimo tego, że jest to coś oczywistego i bliskiego (jeśli nie jesteśmy po ślubie, to i tak mamy wokół siebie mnóstwo małżonków), to ciężko to ubrać w słowa. Odnosimy się do przeróżnych metafor, szukamy w głowie bardziej oficjalnych definicji. Dla jednych małżeństwo jest przygodą, dla innych drogą, dla niektórych teatrem. Poetyckie porównania można mnożyć w nieskończoność. I wszystkie są piękne na swój sposób i mają w sobie trochę prawdy.
Bez czego małżeństwo nie może istnieć?
Ciśnie się na usta, że bez miłości, no nie? Chciałabym, żeby tak było, ale widzę, że jest inaczej. Bo są przecież długoletnie związki, które totalnie się wypaliły, w których małżonkowie nie dbają o podsycanie tego, co kiedyś między nimi było i żyją razem trochę z przyzwyczajenia, z wygody i z poczucia obowiązku. Jedne z tych małżeństw są trudne, a ludzie się w nich niemal duszą, ale są i takie, w których para mimo wszystko cieszy się z tego, co ma, akceptując i przyjmując życie takie, jakim jest – nie walcząc o więcej, ale i nie buntując się temu. Małżeństwa są różne i działają na bardzo różnych zasadach. Nikt oprócz samych małżonków nie jest w stanie ocenić, czy jest im dobrze, czy nie, czy ich małżeństwo jako takie jest dobre czy nie.
Małżeństwo raz zawarte, trwa do końca.
Miłość raz wyznana, nie jest wieczna.
Miłość, jakkolwiek byśmy jej nie definiowali, nie jest najbardziej podstawową codzienną bazą dla małżeństwa (według moich najnowszych przemyśleń i obserwacji). Tym bardziej, że ona nie zawsze jest nawet w tych najlepszych związkach. Są takie momenty w życiu każdej pary, że się nie kochamy. Wkurzamy się na siebie i mamy siebie dość. Potrzebujemy od siebie odpocząć trochę i pobyć sami ze sobą. Są chwile, kiedy bywamy egoistami i nie potrafimy być dla tej drugiej osoby. Albo nie chcemy być, bo coś tam. Nie zawsze kochamy tak, jak byśmy chcieli i jak potrafimy najlepiej. A mimo to trwamy w małżeństwie, bo ono raz zawarte, trwa nieprzerwanie.
„Codzienność dwojga kochających się osób”
Tak starałam się najbardziej ogólnie opisać, czym jest małżeństwo (we wpisie z moimi 7 definicjami). Swoimi słowami, pomijając wszelkie prawa i oficjalne definicje. I teraz tak sobie myślę, że to jest jednak trochę idealistyczna wersja. Bo z tym kochaniem na co dzień to różnie bywa u różnych par. Można by powiedzieć, że małżeństwo jest po prostu codziennością małżonków. I chociaż jest to w sumie prawda to wydaje mi się, że bardzo mocno spłycona. Nie odnosi się za bardzo do tego, co niewidoczne, a co w małżeństwie jest bardzo ważne i w pewnym sensie stanowi istotę małżeństwa.
Małżeństwo jest relacją
Przede wszystkim. Małżeństwo to mąż i żona, między którymi coś jest. Czasem iskrzy namiętność, a kiedy indziej złość, ale coś między nimi jest na tej płaszczyźnie uczuciowo-psychicznej. Jeśli nie ma relacji, to małżeństwo jest na równi pochyłej do rozpadu związku. Chodzi mi o takie pary, które zupełnie się mijają – zarówno w domu jak i w kwestii zainteresowań, spędzania wolnego czasu czy znajomych. Pary, które praktycznie nic (już) nie łączy. „Już”, bo to się tyczy związków z dłuższym stażem. Ciężko sobie wyobrazić narzeczonych bez relacji między nimi, więc zakładam, że powyższy problem przychodzi po jakimś czasie od ślubu.
Relacja jest dla mnie taką ludzką podstawową bazą, na której stoi małżeństwo. Jest nicią łączącą kobietę i mężczyznę w ich codzienności. Platformą komunikacji i przestrzenią okazywania uczuć. I może trudno to sobie wyobrazić szczęśliwym nowożeńcom, ale istnieją pary, w których praktycznie nie ma żadnej relacji między małżonkami – każde z nich żyje osobno.
Małżeństwo jest relacją, ale jaką?
Istnienie jakiejś relacji między małżonkami oczywiście nie załatwia sprawy. To jest baza, początek początków, od którego można zacząć odbudowę związku. Podstawa, która daje szansę na więcej – na dobre małżeństwo. Bo to w tej relacji właśnie wypełnia się codzienne partnerstwo i współżycie (jako współfunkcjonowanie w społeczeństwie i jako seks). To na tym poziomie ludzie ze sobą rozmawiają, opowiadają o swoim dniu, dzielą się radościami i smutkami, wspierają się i motywują. Tutaj się na siebie złoszczą i godzą, kłócą się i dyskutują, trzymają za rękę i szepczą do ucha.
W relacji małżonków rozwija się małżeństwo
Bez niej nie ma szansy na rozwój – zarówno ten ciągły, który sprawia, że z dobrego małżeństwa stajemy się coraz lepszym i lepszym, jak i ten odbudowujący, np. na terapii ratującej to, co mogłoby się wydawać jest już stracone. To w relacji małżonków jest miłość, a w najlepszym wypadku i czasie to całe małżeństwo jest relacją miłości.
Małżeństwo relacją miłości dojrzałej
To jest to, do czego uważam, że powinniśmy dążyć jako małżonkowie. Żeby to, co jest między nami było dojrzałą miłością. Musimy jednak pamiętać, że bez żywej relacji między nami nie będzie miejsca nawet na byle jaką miłość.