O książce „5 języków miłości” Gary’ego Chapmana słyszałam dużo dobrych słów. Wiele osób mi ją polecało. Nie raz czytałam, że jest to podstawa, jeśli chodzi o tematykę związków. Na mojej nocnej szafce książka ta przeleżała chyba ponad 2 lata i w końcu przyszedł na nas czas. Przeczytałam.
Przeczytałam. Polecam bardzo.
Kup i przeczytaj koniecznie czym prędzej.
Na tym mogłabym zakończyć ten wpis. :) Wszystko, co przeczytasz poniżej, ma Cię utwierdzić w tym, że musisz to zrobić – przeczytać „5 języków miłości” jak najszybciej.
„5 języków miłości” to elementarz miłości
Potwierdzam to, co sama słyszałam na temat tej książki – to jest podstawa podstaw. Taka unikalna wiedza, której powinni uczyć w szkole, a już na pewno na kursach przedmałżeńskich. Serio!
Jesteśmy z Piotrkiem 8 lat po ślubie, 11 lat razem. O pracy nad związkiem, o kobiecości i męskości, o relacjach ogólnie czytaliśmy sporo. Braliśmy udział w warsztatach, słuchaliśmy mądrzejszych od siebie. Obserwowaliśmy i obserwujemy wciąż inne pary wokół nas. Rozmawiamy, analizujemy, uczymy się. Tylko nie zawsze to, co nam przychodzi jakoś tak naturalnie, potrafimy przekazać innym.
Gary Chapman w „5 językach miłości” w prosty sposób opisał mechanizmy miłości. Pokazał konkretnie, jak kochamy i kiedy czujemy się kochani. Wiedza z tej lektury tłumaczy masę bardziej złożonych zagadnień dotyczących relacji. To, co intuicyjnie wiem, co rozumiem, że działa, teraz wiem, dlaczego. Tak po prostu.
Języki miłości, czyli co?
Język miłości to sposób, w jaki okazujemy innym miłość i jak ją przyjmujemy – czyli kiedy czujemy się kochani.
Każdy człowiek ma swój ojczysty język miłości – ten, który przychodzi mu naturalnie. Język, w którym kocha i rozumie go jako miłość. Niektórzy są dwujęzyczni. Jednak dopóki mówimy innym językiem niż druga osoba, nie jesteśmy w stanie „się dogadać”.
A co, jeśli mój mąż lub żona mówi innym językiem miłości? Dobra wiadomość jest taka, że możemy się nauczyć innych języków! To jest dopiero rozwój miłości i relacji!
5 języków miłości wg Gary’ego Chapmana:
- wyrażenia afirmatywne
- dobry czas
- podarunki
- drobne przysługi
- dotyk
Każdy z powyższych języków autor opisuje, pokazując przykład konkretnego małżeństwa i ich języków miłości. To nie jest sucha teoria. Te 5 rozdziałów napakowane jest sytuacjami, które na pewno kojarzycie z życia – swojego, rodziców, znajomych albo z opowieści o innych parach.
Wiecie, takie sytuacje, kiedy on się tak bardzo stara, pracuje dużo dla rodziny, dba o auto, kosi trawę, pali w piecu, a żona czuje się zaniedbana (bo jej językiem nie są drobne przysługi). Albo ona mówi mu często, że go kocha, rozmawiają, chwali go, a jemu jest źle, bo chciałby częściej z nią wyjeżdżać i coś robić. Nie ważne co, byle razem.
Nie chcę streszczać tu całej książki. Przeczytaj!
Czytając, zaczynałam rozumieć wiele zachowań, które dotychczas były dla mnie bez sensu. Zachowań moich, mojego męża i naszych bliskich – w ich związkach i w kontaktach z nami. Teraz wszystko układa się w logiczną całość. Uwielbiam takie momenty. :)
3 powody, dla których warto przeczytać „5 języków miłości”:
♥ Tłumaczy, jak to możliwe, że zakochani stają się dla siebie wrogami
Kiedyś napisałam artykuł o rzeczach, które nie mieszczą mi się w głowie. To był taki trochę upust skumulowanych życiowych frustracji. Pisałam tam między wieloma innymi sprawami właśnie o tym, że kompletnie nie rozumiem, jak to się dzieje, że małżonkowie na przestrzeni lat przechodzą ze stanu zakochania do jawnej wrogości. Nie ogarniałam, jak to się dzieje, że ludzie, których połączyła miłość, którzy z własnej woli się kiedyś pobrali, zaczynają sobą gardzić i tracą w swoich oczach wszelkie uznanie.
Dzięki książce „5 języków miłości”, doskonale rozumiem, czemu tak się dzieje. To smutne, ale, o dziwo, zrozumiałe.
♥ Pokazuje konkretnie, dlaczego miłość jest decyzją
Od dawna wiem, że miłość to nie uczucie. Wiem, że to jest decyzja. Jednak tłumaczenie, dlaczego tak jest, zawsze było trochę trudne. Nie wszystkim moje argumenty wystarczały. Próbowałam, ale wydaje mi się, że dało się to podważyć.
Gary Chapman bardzo konkretnie pokazuje, że po etapie zakochania (kiedy wszystko jest miłością), przychodzi czas, gdy zaczynamy na nowo potrzebować wyrażania miłości w naszym języku. I to jest jeden z momentów decyzyjnych – czy będę kochać mojego małżonka jego językiem miłości? To nie przychodzi samo naturalnie, tego trzeba się nauczyć. Podjąć decyzję i działać świadomie, a nie na autopilocie.
♥ Udowadnia, że do pracy nad związkiem nie potrzeba dwojga
Znasz to powiedzenie, że „do tanga trzeba dwojga”? Dość długo też mi się tak wydawało. Przyznawałam rację znajomym, które mówiły, że one chciałyby pracować nad związkiem, ale to nie ma sensu, bo ich partnerzy się nie starają. Teraz wiem i mam konkretne podstawy, by mówić, że to ma sens. Owszem, jest trudniejsze, może dłużej trwa poprawa, ale da się. Tym bardziej, jeśli mówimy o drobnych niedogadaniach i denerwowaniu się o przysłowiowe skarpetki, a nie o głębokim kryzysie ze zdradą i uzależnieniami w tle.
Przeczytajcie „5 języków miłości”, a zrozumiecie. Obiecuję. :)
Komu polecam „5 języków miłości”?
Wszystkim!
Teoretycznie ta podstawowa wersja jest skierowana do małżonków (nie sugeruj się okładką – mam starsze wydanie!). Opisuje języki miłości na przykładach miłości oblubieńczej. Polecam ją małżonkom (i tym jeszcze w podróży poślubnej i tym z odchowanymi dziećmi i wnukami), narzeczonym (bardzo!), ale też parom, które jeszcze nie podjęły decyzji, czy chcą ze sobą spędzić resztę życia. Może ta książka im w tym pomoże. Na naukę miłości nigdy nie jest za wcześnie!
Ale, ale! Przecież nie kochamy tylko swojego partnera! Jest też miłość rodzicielska. Rodzice i dzieci też mają swoje języki miłości i nie zawsze one są takie same. Gary Chapman napisał osobną książkę na ten temat „5 dziecięcych języków miłości. Jak kochać dzieci?”. Warto pomyśleć nie tylko o tym, jak kochamy swoje dzieci, ale też jak uczymy je kochać. Jeśli nauczymy je wszystkich języków miłości, będzie im o wiele łatwiej tworzyć dobre relacje. Jest też osobna wersja o nastolatkach
Warto jeszcze wspomnieć o „5 językach miłości dla singli”. Osoby nie będące w romantycznych związkach przecież też potrzebują czuć się kochane i kochają swoich bliskich. Nie czytałam jeszcze, ale myślę sobie, że dobrze, że taka książka powstała. Może ktoś z Was czytał? Dajcie znać!
Nasze języki miłości
Po przeczytaniu tej książki utwierdziłam się w przekonaniu, jakie są moje języki miłości. Dobry czas to mój nr 1. Zdecydowanie jednak jestem dwujęzyczna (a może nawet 3…?). Odkryliśmy też język mojego męża – wyrażenia afirmatywne.
Mimo tego, że nasze małżeństwo jest udane i super się dogadujemy to jednak te informacje sporo wniosły do naszego związku. Wiele rzeczy nagle nabrało sensu i ułożyło się w większą, bardziej logiczną całość. Np. moja dbałość o prezenty (i ich opakowania) dla bliskich to mój sposób wyrażania miłości, a nie jakaś pedanteria. :)