„I przyszła wiosna w czerwonym płaszczu, z rozwianym blond włosem, o oczach koloru czystego nieba.” – takie słowa zobaczyłam po naszej pierwszej randce w statusie Gadu-Gadu Piotrka.

Umówiliśmy się pierwszego dnia kalendarzowej wiosny. Z dnia na dzień było coraz cieplej, coraz słoneczniej. Na dworze i w naszych sercach. Tamta wiosna była nasza i trwała aż do dnia ślubu.
Życie przed poznaniem siebie było przydługim przedwiośniem. Urodziliśmy się i wzrastaliśmy powoli. Wyczekiwaliśmy tej drugiej osoby, z którą spędzimy resztę życia. Myliliśmy się nie raz. Po rozstaniach wracaliśmy pod bezpieczną pierzynę śniegu, by wyrosnąć na nowo i otworzyć dla kogoś serce.
„I przyszła wiosna w czerwonym płaszczu…” Byłam Jego wiosną. Cieszyliśmy się każdym dniem zakochania. Motylami krążącymi wokół nas. Zachłyśnięci zapachem kwiatów, odcieniami zielonych traw. Przyroda budziła się do życia, a my razem z nią. My jako para. Powstaliśmy pierwszego dnia tej pory roku i tak trwamy, a ona minęła. Już trzykrotnie.
I przyszło lato. Nareszcie. Ślub, który wprowadził nas w kolejny okres naszego życia.
Lato to czas dojrzałości, upały przeplatane intensywnymi burzami i zbieranie owoców. Pełnia, która nadejdzie z pojawieniem się na świecie naszych dzieci. Teraz mamy początek lata. Jest trochę wakacyjnie. Nasze małżeństwo jest długimi wakacjami w mieście. Poczucie wolności i spełnienia. Wrażenie, że możemy wszystko. Byle razem.
Lato gorące i dojrzałe jak nasza miłość. Lato niesione pyłkami kwiatów. Lato beztroskie w dorosły sposób. Wszystko nam wolno.
Lato to też ciężka praca. To, co uzbieramy teraz, wspomnienia, przyzwyczajenia, nawyki, będzie nam służyło w chłodniejszym czasie. Musimy robić zapasy na dalszy okres życia. Uczymy się siebie. Pracujemy nad naszym małżeństwem. Robimy przetwory z naszych charakterów. Cieszymy się latem i szykujemy się na jesień.

Czasem spędzamy dnie leniwie, bo kiedy przyjdzie nam zebrać owoce, kiedy narodzą się nasze dzieci. będziemy odpoczywać inaczej. Zaczną się wspólne wycieczki i nowe poznawanie świata. Lato będzie aktywne do granic możliwości.
Kiedy dzieci dorosną i zaczną samostanowić o sobie, przyjdzie jesień. Spokojny czas po żniwach. Temperatura spadnie, więc będziemy musieli zbliżyć się do siebie na nowo, ogrzać swoim ciepłem. Wyciągnąć ze spiżarni pierwsze słoiki, otworzyć albumy ze zdjęciami i wspominać.
Jesień nas uspokoi i wyciszy. Spacery wśród żółto – brązowych liści to nie to samo co wodne szaleństwo nad morzem. Będziemy starsi i pomarszczeni z długą historią zapisaną na twarzach. Zwolnimy.
Przyjdzie też kiedyś zima. Zaszyjemy się wtedy w naszych czterech ścianach. Będziemy patrzeć na świat trochę z boku, trochę jak na film. Zaśniemy na zawsze pod bezpieczną pierzyną białego puchu. Otuleni chłodem, ale z sercami gorącymi latem.
Wpis powstał w ramach wyzwania Uli Phelep z bloga Sen Mai.