Zaręczona 3 razy …
W swoim życiu zaręczona byłam dwa razy, w sumie to nawet i trzy. Pierwszy raz nieudolnie, dlatego przez jakiś czas do zaręczyn nie przykładałam należytej uwagi. Nie liczyłam też, że kolejny partner, teraz już mąż, będzie się z tym tematem śpieszył… Częściej powtarzał i pytał, kiedy będziemy mieć dziecko, niż kiedy zostanę jego żoną. :) No cóż, można mieć różne priorytety.
Ja jednak chciałam zgodnie z tradycją i w zgodzie z samą sobą, także na próby przedwczesnego powiększania rodziny, nie przystałam. W dzisiejszych czasach ciekawe jest to, że tak naprawdę często żyjesz już z kimś od roku, dwóch przed ślubem albo i więcej. Znasz jego przyzwyczajenia i wady, często masz już z nim wspólny budżet i wspólną kanapę, zanim tak naprawdę wybierzesz się z kimś do ołtarza. Z czasem sama siebie zaczęłam pytać, czy tak naprawdę ten ślub jest mi do czegoś potrzebny. Teraz wiem, że był… Daje niesamowite poczucie bezpieczeństwa i motywuje do dalszej pracy nad związkiem. Umacnia.
A nasze zaręczyny…
Byliśmy wtedy 2,5 roku razem. Wiele nas łączyło i mój obecny mąż bardzo mi pomógł w trudnym dla mnie czasie. Mieszkaliśmy już wtedy w moim mieszkaniu, które wspólnie urządzaliśmy.
Był koniec maja, a my mieliśmy jechać na wspaniałą wycieczkę do Portugalii, zahaczając po drodze o Paryż. Tak szczerze mówiąc, to moje dobre koleżanki, śmiały się, że pewnie tam będą oświadczyny. Ja kompletnie w to nie wierzyłam. Wiedziałam, jakie mój Darek ma podejście i że mu się nie śpieszy, dlatego puszczałam mimo uszu te sugestie. Niespodzianką był fakt, że miały rację. Kompletnie nie zauważyłam jego przygotowań przed wyjazdem, tego, że zamówił pierścionek u jubilera. Nie wiem, skąd wziął rozmiar, pewnie podkradł jakiś egzemplarz ze szkatułki. Tego, że przez większość wyjazdu stresował się, czy przypadkiem, nie znajdę go w torbie podróżnej. Okazało się, że część znajomych wiedziało, co się szykuje, tylko ja nie byłam wtajemniczona.
Podobno docelowo miało być jak z filmu na wieży Eiffla, ale plany są po to, żeby je modyfikować. Tak właśnie postanowił mój obecny mąż. Któregoś pięknego wieczoru, w domu naszego znajomego w Porto, oglądaliśmy film i popijaliśmy wino z miejscowej winiarni – oczywiście o tej samej nazwie. Otwarty taras, zachód słońca, widok na ocean i my delikatnie odurzeni procentami. Swoją drogą dopiero wtedy zobaczyłam, że Porto ma więcej procent niż przeciętne wino. :) Darek nagle zniknął z pokoju. Chyba porwała go romantyczna atmosfera i stwierdził, że nie ma na co dłużej czekać, że może bardziej oryginalnie będzie tu i teraz. Dodatkowo wiadomo alkohol dodaje odwagi. Ja za to niczego nieświadoma, odwróciłam się w stronę pokoju. Pamiętam jak dziś ten widok mojego męża klęczącego z pierścionkiem. Oczywiście moja odpowiedź była twierdząca, a reszta wieczoru upłynęła nam w bardzo podobnym i wypełnionym szczęściem klimacie. Rano z tych emocji nie wiedziałam, czy to wszystko mi się śniło czy wydarzyło się naprawdę.
Co najlepsze i czemu byłam zaręczona trzy razy a nie dwa?
Kiedy dotarliśmy do Paryża, mój mąż postanowił, że oświadczy się raz jeszcze, tak jak miał w planach, czyli na wieży Eiffla. Śmiał się, że jak kiedyś nie daj Boże, przyjdzie mi do głowy z nim zrywać, to muszę to zrobić podwójnie, tak jak on dwa razy się oświadczał. W sumie sprytnie to wymyślił, nie uważacie?
Taka nasza skromna historia…
Ania i Dariusz Góreccy
Staż małżeński – 2 lata
Dzieci- brak
Wiek – Ania (30 lat), Darek (29 lat)
Miejsce zamieszkania Kraków / od ponad dwóch lat Londyn
Darek – programista
Ania – własna działalność, bloggerka http://london-lavender.com
Dziękujemy Ani i Darkowi i zachęcamy do odwiedzania bloga Ani London Lavender.
To jest post z cyklu „Mocne zaręczyny”. Jeśli chcesz opowiedzieć nam swoją historię napisz do nas na adres blog@mocem.pl.
Nie musisz być bloggerem, nie musisz mieć talentu pisarskiego! Liczy się Wasza opowieść.
Nie musisz być bloggerem, nie musisz mieć talentu pisarskiego! Liczy się Wasza opowieść.
Chcemy usłyszeć każdą – tą rodem z romantycznego filmu, albo z komedii albo zwyczajną, wyjętą ze środka codziennego życia.