Dość szybko spodziewałam się oświadczyn, ale musiałam poczekać. Mój Mąż był mistrzem w nabieraniu mnie, że „może to już…?”. Było wiele takich okazji, w których miałam przyspieszone tętno i zastanawiałam się, czy za chwilę wyjmie pierścionek. Czekałam dwa lata, a w dniu, kiedy rzeczywiście przede mną uklęknął, zupełnie niczego się nie spodziewałam. Zdecydowanie udało mu się mnie zaskoczyć. Tym bardziej, że kilka dni wcześniej mówił, że chciałby już konkretnie planować ślub, ale nie ma nawet pieniędzy na pierścionek… kłamał.
Tego dnia umówiliśmy się, że pójdziemy do parku porobić sobie nawzajem zdjęcia. Tak po prostu, Piotrek chciał mieć moje aktualne fotki. Oczywiście miałam problem, w co się ubrać. Chciałam jakiejś zabawnej „sesji” na luzie, a on mówił o czymś bardziej eleganckim. Strasznie mi się to kłóciło z fotkami w parku, ale wybrnęłam, zakładając jeansy i marynarkę.
Spotkaliśmy się na miejscu. Dostałam piękny, duży bukiet kolorowych frezji i tulipanów. Nawet jego okazałość mnie nie zmyliła. Piotrek często daje mi kwiaty, więc stwierdziłam, że po prostu zaszalał i już.
Chodziliśmy po parku, szukając idealnego miejsca na zdjęcia. Ja uparłam się na sesję na placu zabaw. Miałam kilka zdjęć, ale dzieci i ich rodzice wkoło troszkę mnie stresowali, więc poszliśmy dalej. On szukał jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Uznałam, że się wstydzi robić zdjęcia przy ludziach, pozować i tyle.
Znaleźliśmy polankę. Miałam w końcu swoją sesję. Po jakimś czasie zabrałam Piotrkowi aparat. W końcu ja też chciałam mieć jego zdjęcia. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, stwierdził, że musi przynieść z pobliskiej ławki swoją torbę, bo się o nią boi. Przewróciłam oczami i robiłam zdjęcia jak szedł. On już wtedy wiedział, co się zaraz stanie.
Szedł, a ja robiłam zdjęcia. Mówił coś do mnie, a ja robiłam zdjęcia.
„Nic nie tworzy przyszłości tak jak marzenia. Jesteś moim marzeniem, bądź moją przyszłością.”
Uklęknął.
„Wyjdziesz za mnie?”
Nie wierzyłam. Byłam zupełnie zaskoczona. Nie myślałam racjonalnie. Nie pamiętałam żadnych moich wyobrażeń na ten temat. To się właśnie działo!
Odpowiedziałam:
-No raczej!
Umarłam ze śmiechu i zmieszania. Włożył mi pierścionek na palec. Pasował. Było pięknie, a ja chciałam jeszcze raz, żeby mogło być idealnie, z idealnym „tak”, zamiast „no raczej”.
Była godzina 18:10, 26 kwietnia 2011 roku.
No cóż, „nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. Przynajmniej będziemy mieli co opowiadać dzieciom i wnukom. I na zawsze to zapamiętamy.
Później zapisaliśmy ten dialog w naszym zeszycie ze śmiesznymi (lub romantycznymi) tekstami, który dałam Piotrkowi na pierwsze wspólne urodziny. Siedzieliśmy na trawie szczęśliwi. Popłakałam się. Nie wierzyłam. Byliśmy już Narzeczeństwem (nie tylko mentalnym). Pojechaliśmy później na kolację do restauracji, w której studenci zazwyczaj nie jadają. Piliśmy wino i rozmawialiśmy o przyszłości, przygotowaniach do oświadczyn i całym naszym życiu, które stało się prawdziwie „nasze”.
Pojechaliśmy do mojej mamy pod pretekstem, że „w święta chyba zostawiłam u Ciebie kolczyk, musiał mi wylecieć na fotelu, przyjdziemy razem”. Był już późny wieczór. Mama i brat domyślili się wszystkiego, chociaż do ostatniej chwili nie dali tego po sobie poznać.
Piotrka rodzina o wszystkim wiedziała, więc mnie tylko wyściskali, a przyszła teściowa powiedziała, że mogę już mówić do niej „mamo”.
I tak wygląda nasza historia. Zwyczajnie, niezwyczajnie. Romantycznie i obciachowo (moja odpowiedź). Pięknie i idealnie, prawdziwie.
A jaka jest Wasza historia? Co Wy odpowiedziałyście Waszym przyszłym Mężom? Pocieszcie mnie, że nie jestem jedyną kobietą, która dziwnie odpowiedziała na prośbę o jej rękę… :)