Cześć! Jestem Ala z Caught by A. i niesamowicie mi miło, że mam możliwość napisać coś dla czytelników Mocem. Mam nadzieję, że spodobała Wam się moja historia. ;) Trzymajcie się ciepło!
Kiedy napomknęłam Narzeczonemu, że będę pisała gościnny wpis o naszych zaręczynach dla Ewy z Mocem, powiedział:
„O, to będziesz chyba musiała opisać nas od początku.”
I miał rację. Zacznijmy więc od momentu, kiedy wszystko się zaczęło. Kiedy My się zaczęliśmy. :)
Końcem października 2014-ego roku spotkała się pewna dwójka, dla których Świat nie miał ograniczeń, a których w tym względzie nikt za bardzo nie rozumiał (i nie brał poważnie). Bardzo się polubili, ale każde z nich miało swoje życie, poukładane i z planami na przyszłość lub z całkiem niezłym bałaganem i chaosem, ale własne. Niczego nie planowali, ale coś zrobiło swoje. „Coś”, bo jedno wierzyło w zbieg wydarzeń, drugie w przeznaczenie. Trochę ponad tydzień później zostali parą, choć nikt nie powiedział tego głośno. Po prostu jedno zdecydowało się wywrócić swój porządek, a drugie posprzątać bałagan. Po cichu. Bez wyznań. Mimo to oboje wiedzieli, że robią to dla siebie nawzajem. Później wystarczyło, że złapali się za rękę.
Niezłego zamieszania oboje narobili tym swoim zakochaniem. Niewiele osób traktowało ich poważnie. Związać się i wywrócić Świat do góry nogami po tygodniu znajomości?! Niepoważni dorośli ludzie! Ale oni są tacy trochę niepoważni. Prawie w ogóle nie są poważni, prawdę mówiąc. Ale wiedzieli, że są w Domu i ten Dom chcieli dalej razem urządzać, prawie przyprawiając swoimi decyzjami o zawał serca kilka osób po drodze.
Oboje od zawsze lubili przestrzeń. Góry, morze, ocean. Takie miejsca, gdzie stoisz i czujesz, że możesz oddychać nie rozbijając się klatką piersiową o budynki dookoła. Na urodziny zabrała go więc w góry. Nie pojechali tam jednak razem. Przynajmniej nie od początku. Pomyślała, że w kilku miejscach w mieście rozwiesi karteczki z życzeniami. Jego brata poprosiła, żeby obudził Go w środku nocy, dając instrukcję co spakować i zabrać ze sobą, mapę, która prowadziła go od punktu, do punktu, i wstążkę, do związania karteczek z życzeniami. Życzenia były bardzo ważne, bo oboje mieli za sobą trudny czas. Życzyła mu więc między innymi cudownych przyjaciół, tysięcy pięknych zachodów słońca, które oboje uwielbiali, spokoju. Ostatnią karteczkę znalazł obok Niej na dworcu autobusowym w sąsiednim mieście. Życzyła mu jednej osoby na dobre i na złe. Na całe życie.
Oboje lubili też nagrywać krótkie filmiki. Mają ich mnóstwo. Tutaj Ona pisze pracę licencjacką i nie wie, że On nagrywa. Tu łapią kolejny zachód słońca wracając z pracy. Mają też filmiki, na których On znajduje po kolei karteczki z życzeniami rozwieszone po mieście.
Czy czekała na zaręczyny? Czekała, bo wiedziała. Bo to czuła i On też czuł. Bo była to naturalna kolej rzeczy, oczywista, jak kolejny wschód słońca.
Przyszedł szalony czas. Jej praca, sesja, obrona licencjatu, Jego staż i sesja. Powiedział, że kiedy tylko ten czas się skończy, zabierze ją gdzieś i odpoczną. I zabrał. W ramach rewanżu za urodzinową niespodziankę również nie wiedziała, gdzie jadą. Wsiedli do pociągu. Na stacjach wysiadali i wsiadali ludzie. Później już tylko wysiadali. W końcu w pociągu zostało tylko kilka osób. Nie miała pojęcia co to za miejsce. Widziała tylko góry i las. I coraz mniej cywilizacji. Wysiedli na ostatniej stacji.
Miejsce wyglądało, jakby Świat o nim zapomniał. Tak po prostu wyłoniło się zza wielkiego lasu, z kilkoma przechodzącymi ulicą mieszkańcami i słowacką granicą tuż obok. Z wielkimi plecakami, delikatnie już zmęczeni wspinali się pod górę. Prawie na szczycie stał mały drewniany domek. Cały tylko dla nich. Zmęczona poszła się wykąpać. Kiedy wyszła spod prysznica, stanęli razem na balkonie. Noc była całkiem ciepła jak na październik. Szczególnie że dzień wcześniej pojawił się pierwszy przymrozek, a tu w dzień wyjazdu nagle temperatura skoczyła o kilka stopni. Zabrał Ją do pokoju, żeby coś Jej pokazać. Kiedy usiedli odtworzył film. Film zmontowany przez Niego.
Na filmie On pokazywał kolejne karteczki z życzeniami, znalezionymi kilka miesięcy wcześniej, w dniu swoich urodzin. Każda karteczka przechodziła w jeden z Ich krótkich filmików, na którym życzenie się spełniało. Kiedy życzyła mu przyjaciół, karteczka przechodziła w filmik, na którym śmiali się razem z grupą ludzi na obozie w Szwecji. Kiedy życzyła pięknych zachodów słońca, karteczka przechodziła w jeden z tych wspólnie złapanych. W końcu kiedy życzyła mu jednej osoby na dobre i złe, na całe życie, film nagle się zatrzymał. I dla Niej Świat zatrzymał się razem z tym filmem, kiedy On powiedział:
„Czy spełnisz moje największe marzenie i zostaniesz moją żoną?”
A Ona? Oczywiście, że spełni. Bo to naturalne i oczywiste. Jak kolejny i następny wschód słońca.