Niedawno mój Mąż spełnił swoje marzenie i od ponad miesiąca pracuje zdalnie. Przez kilka godzin dziennie on siedzi po jednej stronie stołu, ja po drugiej, każde przed swoim laptopem. Dzięki temu nasza małżeńska codzienność weszła w zupełnie nowy wymiar.
Dla nas obojga praca zdalna była czymś, do czego dążyliśmy. Widzimy w niej zdecydowanie więcej zalet niż wad. Wydawało nam się, że wszyscy tak to widzą. Okazuje się jednak, że jest wiele osób, które nie zamieniłyby etatu w biurze na pracę w domu. Jest ku temu wiele powodów – jedne rozumiem, inne są dla mnie wyssane z palca albo wręcz nielogiczne. Ludzie mają różne systemy pracy, nie wszyscy są w stanie się sami zmobilizować, inni potrzebują wyjścia z domu i odgrodzenia gruba linią życia zawodowego od prywatnego. Jednak żadna z tych rzeczy nas nie przekonuje do powrotu na typowy etat.
Jaki jest wpływ pracy zdalnej na małżeństwo?
Całkiem duży. Większość dnia spędzamy w pracy, więc jeśli zamiast siedzieć oddzielnie w czyimś biurze jesteśmy razem w domu to niewątpliwie wpływa to na naszą relację. Pytanie – jak? Wszystko zależy od ludzi, ich więzi i danej sytuacji. Nie twierdzę, że każdy związek będzie reagował tak, jak nasz na taką zmianę, ale z pewnością wiele par może na tym skorzystać – tak jak my.
W naszym małżeństwie praca zdalna była wyczekiwana. Chcieliśmy pracować razem, w jednym miejscu, choć nad różnymi projektami (ciągle się zastanawiam, czy moglibyśmy pracować w jednej firmie?). Nie chcemy być ograniczeni przestrzenią, w której pracujemy. Wyznajemy zasadę, że praca to zadania, które się wykonuje, a nie miejsce, do którego się chodzi (o czym wspominałam w relacji z Blog Conference Poznań). Cieszymy się możliwością wspólnie spędzanego czasu w domowym zaciszu. Nie przeszkadza nam to, że jesteśmy niemal non stop razem. To jest fajne! Lubimy się i lubimy być razem. Serio. Między innymi dlatego wzięliśmy ślub. :)
Jakie są plusy pracy w domu w odniesieniu do związku?
- Lepiej rozumiemy specyfikę swojej pracy, bo obserwujemy ją non stop.
- Możemy się uspokajać w stresujących momentach (to większy plus dla mnie, bo ja tego częściej potrzebuję).
- Mamy obok siebie najbardziej zaufaną osobę, z którą możemy na bieżąco dzielić się swoimi wątpliwościami.
- Mobilizujemy się wzajemnie i jesteśmy bardziej wydajni (przez ostatni miesiąc „w godzinach pracy” nie oglądam seriali, a wcześniej mi się to zdarzało – do śniadania coś krótkiego, a że odcinek się ciekawie skończył to może jeszcze jeden przy czytaniu maili…).
- Mamy więcej siły i ochoty na wieczorne wyjścia czy jakąkolwiek aktywność (kiedy Piotrek wracał z biura często musiał się zdrzemnąć i czas nam przelatywał przez palce).
- Nie ma tego dziwnego momentu po jego powrocie, kiedy ja pytam „jak tam w pracy?” i czekam na rozmowę, bo sama mam potrzebę opowiedzenia wszystkiego, co się działo w ciągu dnia, a on po prostu chce odpocząć i nie ma ochoty gadać. Zniknęła moja potrzeba „wygadania” i jego „odpoczynku” (takiego na zasadzie dłuższej chwili spokoju bez rozmów itd.), zniknęły oczekiwania, które czasem ciężko nam było spełnić.
- Osobne wyjścia nie są żadnym problemem. Wcześniej, kiedy ja pracowałam z domu, a Piotrek w biurze, jeśli wychodził wieczorem, miałam wrażenie, że „zostawia mnie samą na całe dnie”. Nie było to częste, ale zdarzało mi się takiego głupie myślenie, że jestem poszkodowana czy coś takiego, chciałam, żeby spędzał ze mną wieczory. Teraz to myślenie zniknęło, bo spędzamy razem całe dni.
- Nie tracimy czasu na dojazdy. No dobra, Piotrek nie traci (ja nigdzie od dłuższego czasu nie muszę jeździć), ale to konkretnie wpływa na organizację naszej codzienności. Może mało ważny, ale konkretny przykład – wracając z biura, Piotrek nie miał szansy zrobić zakupów w naszym mięsnym, bo był już zamknięty, więc ja musiałam iść do sklepu, jeśli potrzebowaliśmy wędlinę czy coś takiego. Drugi – możemy dłużej posiedzieć w nocy, bo Piotrek później wstaje niż, gdyby musiał dojechać do biura.
- Mamy więcej okazji do robienia sobie małych przyjemności. Piotrek póki co jest w tym lepszy niż ja – niemal codziennie robi mi poranna kawę.
- Buziaki i przytulanie „w pracy”. Nic dodać, nic ująć. :)
Widzimy o wiele więcej zalet pracy zdalnej, jednak nie odnoszą się one bezpośrednio do naszej relacji, ale pracy jako takiej, dojazdów do biura, finansów, kontaktów ze współpracownikami itp. To są wnioski po pierwszym miesiącu. Ciekawa jestem jak nasze podejście będzie się zmieniać. W tej chwili widzimy mnóstwo różnych możliwości i kombinujemy, jak wyjechać na dłuższe wakacje, dzięki pracy zdalnej. Do pełni szczęścia, jeśli chodzi o organizację naszej pracy, brakuje nam ogródka i wygodnych krzeseł (czeka nas wymiana obecnych). :)
A jak na Wasze związki wpływa praca – zdalna lub nie? Wolicie pracować z domu czy z biura?
Dajcie znać, jakie macie podejście. Bardzo nas to ostatnio ciekawi, jak Polacy postrzegają taki system pracy. Zauważyliśmy, że pracodawcy rzadko umożliwiają pracę zdalną, bo wcale nie aż tak wielu pracowników jej oczekuje (co nas osobiście trochę dziwi).