Warning: Creating default object from empty value in /home/platne/serwer14905/public_html/BlogMocem/wp-content/themes/pinnacle/themeoptions/redux/inc/class.redux_filesystem.php on line 29
Gosia i Piotrek - zaręczyny w Magicznym Parku - Mocem

Gosia i Piotrek – zaręczyny w Magicznym Parku

with Brak komentarzy

Usłyszałam kiedyś od mojej przyjaciółki tekst:
„Gośka, mam dla Ciebie takiego chłopaka, jakich mężów szukamy”.
Nie potraktowałam tych słów na początku zbyt poważnie, ale po jakimś czasie pojawiła się ciekawość- a właściwie, to jakiego męża szukam??? I skąd Aga to niby wie??? No i w końcu- co to za chłopak???

zaręczyny w Magicznym Parku

Nie czekałam zbyt długo, by się o tym przekonać. Podczas jakiegoś spotkania z przyjaciółką, ona akurat rozmawiała z TYM kolegą przez telefon. Nie wiem jak do tego doszło, ale po chwili to ja trzymałam telefon, a rozmowa z „moim kandydatem na męża” rozkręcała się w najlepsze. Na koniec (po prawie godzinie!) podałam mu swój numer telefonu. W końcu co miałam do stracenia? A potem czekałam na rozwój wydarzeń…

Po codziennych rozmowach telefonicznych i sms-ach, przyszedł czas na spotkanie. Wybór padł na najbardziej neutralny grunt, czyli spacer po mało interesującym mieście, w którym mieszkam. Ponieważ pracowaliśmy w tej samej firmie (tylko w różnych oddziałach i w innych miastach), w zasadzie większość spotkania upłynęła pod znakiem opowiadania o doświadczeniach służbowych. Co jakiś czas łapaliśmy się na tym, że rozmawiamy tylko o pracy i próbowaliśmy zmienić temat. Kilka minut konwersacji o pogodzie (dosłownie!) i.. znów rozmowa dotyczyła naszej pracy. Pomyślałam wtedy, że to jedyna rzecz, jaka nas łączy i to raczej materiał na dobrego kumpla, niż potencjalnego męża (tak jak sądziłam – Aga się pomyliła).

Do czasu pierwszej „prawdziwej” randki na początku marca. Zawsze dużo rozmawialiśmy, ale tym razem poruszyliśmy „poważniejsze” tematy, do tego magiczny klimat dookoła i… poczułam coś dziwnego. Coś takiego, czego nigdy wcześniej nie czułam. Tak jakby dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że oto mam przed sobą najlepszego Mężczyznę pod Słońcem! Z każdym kolejnym dniem byłam w Nim coraz bardziej zakochana i sama nie do końca rozumiałam „jak to się stało”. :)

Po ok. dwóch miesiącach sielanki, w moim życiu zaczęły się duże zmiany, nie do końca umiałam się odnaleźć w nowej rzeczywistości i poradzić sobie z codziennością. A mimo to Piotrek wciąż był przy mnie i robił wszystko, by mi pomóc. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Że co by się nie działo, będzie obok. Sądzę, że większość facetów poszłaby wtedy w siną dal z tekstem „radź sobie sama” na pożegnanie. W końcu każdy ma dość swoich własnych problemów, nie?

Tymczasem relacja moja i Piotrka miała coraz mocniejsze fundamenty. Takie, na których można zbudować coś naprawdę wielkiego i potężnego… Mimo wielu niewiadomych w moim życiu, jedno stało się pewne- tylko przy tym Mężczyźnie mogę czuć się dobrze i bezpiecznie, tylko On tak na mnie działa i tylko on potrafi dać takie Szczęście!

Na urodziny kupiłam mu bilety na koncert Linkin Park. Oczywiście dwa, żeby mógł mnie zabrać ze sobą ;-) Koncert odbywał się w Rybniku, a po drodze mieliśmy w planach zwiedzenie zamku w Będzinie- w ramach relaksu jakiś czas wcześniej zakupiłam puzzle z widokiem na w/w zamek i po ich ułożeniu bardzo chciałam zobaczyć to miejsce na żywo. Ponieważ ogólnie mam słabość do zamków (no jakoś tak mi się podobają i nic na to nie poradzę )- połączyliśmy wyjazd na koncert z kilkudniowym zwiedzaniem. Pierwszego dnia wyjazdu do Piotrka dzwoniła mama, potem siostra, a on jakoś tak dziwnie się denerwował, odchodził porozmawiać na bok i nieco dziwnie się zachowywał. Już od paru dni tak troszkę się domyślałam, że coś się może święcić.. Ale nie chciałam zapeszać. Czekałam… W dzień koncertu zajechaliśmy do Będzina. Była kiepska pogoda, kropił deszcz, ogólnie: szaro, buro i ponuro. Poszliśmy zwiedzić zamek, który przy tej aurze nie robił piorunującego wrażenia. Za to zaraz obok zamku znajdował się Park Miejsc Magicznych. Między innymi było tam wyszczególnione „Miejsce oświadczyn”, które składało się z betonowego fotela-ławki oraz czegoś na kształt klęcznika ;-) Szybko obejrzeliśmy park i uciekliśmy przed kolejną falą deszczu do pobliskiego hotelu, szykować się na koncert. Byłam trochę zawiedziona, bo po cichu liczyłam, że Piotrek ma wobec mnie jakieś poważne plany… W dodatku było tam przecież specjalne „magiczne miejsce oświadczyn”! Pomyślałam, że to w sumie jeszcze za wcześnie na tak poważne decyzje, w końcu Mężczyźni potrzebują trochę więcej czasu… Ale tak „na wszelki wypadek” nie założyłam pierścionka, który zawsze nosiłam na TYM palcu…

W Rybniku pogoda była o niebo lepsza, po genialnym koncercie wracaliśmy do będzińskiego hotelu z myślą, że skoro już nie pada, to może pójdziemy zobaczyć jeszcze oświetlony zamek (była już prawie 2:00 w nocy). Owinięta szczelnie kocem (zimno!), z latarką w ręku (ciemno!) ruszyłam razem z Piotrkiem pod zamek. Dookoła nie było żadnych ludzi, nie jeździły żadne samochody- tylko uśpione miasto i My. Chodziliśmy po parku i robiłam zdjęcia. Przy „miejscu oświadczyn” zaśmiałam się, żeby Piotrek uklęknął i zapozował- może kiedyś mu się przyda takie doświadczenie ;-) Cykałam mu zdjęcie za zdjęciem, a On w pewnym momencie wsadził rękę do plecaka i zaczął czegoś szukać… Oczy mu się zaświeciły, a mi przeszło przez myśl, że jednak kobieca intuicja mnie nie zawiodła! Jednak po chwili otrzymałam całkiem spore pudełko, ładnie zapakowane, jednak z całą pewnością nie było to pudełeczko z pierścionkiem. Znów nieco zła na siebie zaczęłam rozpakowywać mój prezent (no bo w sumie to co ja sobie wyobrażałam? Przecież to miały być tylko takie żarty z tym klękaniem i pozowaniem…). Otworzyłam pudełko, a tam… mnóstwo płatków róż! A pod płatkami malutkie pudełeczko… Pamiętam, że ze łzami w oczach spojrzałam na Piotrka, a on zadał mi to najważniejsze pytanie, zaczynające się od „Czy uczynisz mi ten zaszczyt (…)”? To była jedna z najpiękniejszych chwil mojego życia. Staliśmy tak przytuleni w środku nocy pod ładnie podświetlonym zamkiem, w „Magicznym Parku”, a dookoła nas leżały płatki róż. W plecaku był również szampan i szklanki hotelowe ;-) Dopiero po dłuższej chwili zdołałam wypowiedzieć „TAK” i zaczęłam oglądać mój śliczny pierścionek. Pomijając to, że Piotrek ze swoim wyborem idealnie trafił w mój gust (pod względem zarówno koloru złota, jak i kamienia), to po zewnętrznej stronie widniał grawer „Amor omnia vincit” . Słowa te odnosiły się do tych wydarzeń w moim życiu, mimo których Piotr trwał przy mnie, pomógł mi się pozbierać i zacząć układać wszystko na nowo…

Kolejny dzień przywitał nas pięknym słońcem. Po śniadaniu znów poszliśmy pod zamek, który w tych warunkach prezentował się zupełnie inaczej- dokładnie tak, jak wyglądał na moich puzzlach! Poszliśmy też ponownie do magicznego parku- płatki róż rozsypane dookoła „Miejsca oświadczyn” utwierdzały mnie w przekonaniu, że to wszystko jeszcze kilka godzin temu działo się naprawdę. Zwróciliśmy też uwagę na kolejne miejsce, a mianowicie „Miejsce Rodziny”, które składało się z dwóch dużych fotelo-ławek, między którymi ustawione były dwa mniejsze, dziecięce foteliki. Zgodnie stwierdziliśmy, że za kilka lat tu wrócimy i zrobimy sobie zdjęcie właśnie w tym miejscu- na kolejnym etapie naszej historii…

zaręczyny w Magicznym Parku

Bardzo dziękujemy Gosi za przesłanie tej niesamowitej historii ich oświadczyn. Nie wiem jak Wy, ale ja się wzruszyłam. Znowu :)
To jest post z cyklu „Mocne zaręczyny”. Jeśli chcesz opowiedzieć nam swoją historię napisz do nas na adres blog@mocem.pl. Nie musisz być bloggerem, nie musisz mieć talentu pisarskiego! Liczy się Wasza opowieść.
Chcemy usłyszeć każdą – tą rodem z romantycznego filmu, albo z komedii albo zwyczajną, wyjętą ze środka Waszej codzienności.
Follow Olborska:

Blogerka i projektantka Mocem

Jestem Ewa, żona Piotra. Piszę o kreatywnych ślubach i późniejszym szczęśliwym życiu. W moim sklepie znajdziesz produkty dla małżonków, koszulki dla par i akcesoria ślubne. Bestsellerem stały się puzzle z pytaniem o świadkowanie.