Magda z bloga Save the Magic Moments gości u nas już drugi raz, ale tym razem z mężem. Fajnie, że oboje odpowiedzieli na pytania, bo zazwyczaj dostajemy odpowiedzi napisane przez jedną osobę i zaakceptowane przez drugą. Zdanie mężczyzny zawsze jest mile widziane (bo tych męskich opinii na Mocem jest stosunkowo mało). Tak jak dla Magdy, dla mnie małżeństwo też jest świętością, chociaż wspólnego mieszkania przed ślubem nie popieram.
Od jak dawna jesteście parą? Kiedy się pobraliście i ile mieliście wtedy lat?
ONA: W tym roku minęło 7 lat odkąd jesteśmy razem. Poznaliśmy się dość późno, bo miałam wówczas 26 lat. Za to szybko nam dalej poszło. Zamieszkaliśmy razem już po pół roku, zaręczyliśmy po 1,5 roku, a po 3 byliśmy po ślubie. W międzyczasie mieszkaliśmy w małej kawalereczce, potem z moimi rodzicami i wzięliśmy wspólny kredyt. Warto było czekać na odpowiednią osobę.
ON: Od 7 lat. Pobraliśmy się 3 lata temu. Ja miałem wtedy 28 lat.
Czym dla Was jest małżeństwo?
ONA: Ciężko jest mi to jednoznacznie określić. Dla mnie małżeństwo zawsze było świętością. Mąż jest jedyną osobą w rodzinie, którą możesz wybrać sama. W 50% to właśnie od Ciebie zależy, jak Twoje małżeństwo będzie wyglądało. Bezwzględnie jednak dla mnie jest wspólnym życiem do końca. Wspólnym decydowaniem, wspólnym przeżywaniem, partnerstwem, wzajemnym uzupełnianiem się.
ON: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie myślę, o takich sprawach. Ślub jest głównie dla kobiety. Facet, po prostu wie, z kim chce spędzić resztę życia, więc chyba jednością dwojga ludzi.
Jak dobrze przygotować się do życia po ślubie? Da się w ogóle?
ONA: Nie da się. Na nic w życiu nie można się przygotować. Życie za bardzo nas zaskakuje. Trzeba po prostu wyjść za odpowiednią osobę. Tyle. A przed ślubem warto zamieszkać razem. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Pierwszy rok wspólnego mieszkania to test dla związku. Jak jest dobrze znaczy, że później też będzie dobrze. Uważam, że lepiej rozstać się przed ślubem niż żyć całe życie w nieszczęściu, brać rozwód lub o zgrozo podchodzić do ołtarza z nastawieniem, że to pociąg, z którego zawsze można wysiąść. Tak na pewno się nie uda. Idąc do ołtarza trzeba mieć pewność, że tylko z tą osobą chcesz dzielić resztę życia. Warto więc rozmawiać. O wszystkim. O poglądach, o swoich oczekiwaniach, planach. Być sobą. Nie udawać kogoś lepszego, niż się jest.
ON: Chyba się nie da. Życie tak zaskakuje, że nigdy nie wiesz, co Ci przyniesie i jak zareagujesz. Nie wiesz, jak się zmienisz. Żona ma rację. Nic już bym nie dodał, prócz tego, że łatwo nie jest i trzeba stale nad związkiem pracować. Ślub niczego nie zmienia.
Jakich rad udzielilibyście młodym małżonkom, aby ich związek był szczęśliwy?
ONA: Szanujcie się. Dbajcie o siebie nawzajem. Zawsze. Nie pozwalajcie by rutyna i codzienne obowiązki zabiła Wasze uczucie. Zawsze sobie ufajcie, rozmawiajcie i budujcie bliskość. Bliskość to fundament całego związku. A pracować nad nim należy zawsze i nieustająco.
ON: Nie czuje się ekspertem w te dziedzinie, żeby udzielać innym rad. Każdy z nas podejmuje własne decyzje i ponosi ich konsekwencje. W małżeństwie zaś decyzje warto podejmować wspólnie, albo chociaż w poszanowaniu dla partnera.
Czego życzycie każdej młodej parze?
ONA: Nie mam specjalnie przygotowanych życzeń. Zawsze są indywidualne i spersonalizowane. Obcym życzeń nie umiem składać. Zawsze rzucę jakiś banał. Poza tym, te życzenia pod kościołem naprawdę nie mają znaczenia. Nikt ich nie pamięta. Po dwóch osobach nawet nie wiesz, kto był tą pierwszą. Sama zapamiętałam tylko dwie wypowiedzi. Te najgorsze, wręcz nie na miejscu (nigdy nie wylewaj swoich żalów młodej parze, jeśli Tobie się nie układa!) i te najpiękniejsze, od kolegi męża, których życzył nam byśmy ten maraton przebiegli wspólnie (mąż jest maratończykiem, więc metafora była piękna). A wracając do puenty – absolutnie sam fakt, że ktoś się zjawił na ślubie, że chce stać w tej kolejce, by powiedzieć ciepło słowo znaczy, że dobrze nam życzy i cieszy się naszym szczęściem! No wystarcza. W zupełności.
ON: Zapewne każdej czegoś innego. Nie ma jednych uniwersalnych życzeń. Wszystko zależy od tego komu je składamy. Ale tak naprawdę od składania życzeń jest moja żoncia. Ja nie należę do wylewnych. Madzik jest o wiele lepsza w te klocki niż ja. Ja nigdy nie wiem, co mam powiedzieć, a jej słowa same wypływają z ust.
Dziękujemy Magdzie i Gazeli za podzielenie się ich doświadczeniem i radami. Zapraszam na piękny (!) blog Save the Magic Moments, gdzie poznacie też ich śliczną córeczkę. :)
Jeśli ktoś z Was (albo Waszych bliskich) chciałby odpowiedzieć na powyższe pytania i wzbogacić nasz cykl „Mocne Małżeństwo”, piszcie na maila blog@mocem.pl z tytułem serii w temacie. W zakładce „Współpraca” znajdziecie więcej szczegółów. Chcemy poznać jak najwięcej szczęśliwych małżeństw! Są tu takie? :)