O tym, jak przygotować się do małżeństwa we dwoje można znaleźć różne poradniki. Kursy przedmałżeńskie lub inne warsztatowe formy są przeznaczone dla par. Wiadomo, że trzeba się dobrze poznać, zanim wypowie się słowa przysięgi wiążącej na całe życie. Tylko czy przygotowanie do małżeństwa zaczyna się dopiero po zaręczynach? Czy nie powinno trwać ono już od dawna? Jeśli tak, to jak może wyglądać? Na czym warto się skupić zanim pozna się przyszłego małżonka, co uwzględnić i jak zmienić spojrzenie na pewne kwestie?
Po niedawnym wpisie o młodych singielkach, które wiedzą, że małżeństwo jest ich życiową drogą, ale nie znają jeszcze kandydata, natchnęło mnie, by poruszyć ten temat konkretniej. Wspomniałam w tamtym tekście, że warto wykorzystać czas, gdy jesteśmy same na przygotowanie się do ról żony i mamy. Można je rozpatrywać na wielu poziomach i naprawdę dużo można zrobić, nie znając przyszłego męża.
Co oznacza przygotowanie do bycia żoną i mamą?
Nie da się jednoznacznie i precyzyjnie określić, jaka jest dobra żona i matka. Każda kobieta jest inna i tak samo będzie inną małżonką (choć równie dobrą). To przygotowanie do małżeństwa, o którym dzisiaj chcę pisać oznacza tak naprawdę pewną dojrzałość, życiowe ogarnięcie i bycie jak najlepszą wersją siebie. Po prostu. Nie chodzi o gotowanie dwudaniowego obiadu w godzinę, przyzwyczajanie się do małej ilości snu czy naukę prasowania męskiej koszuli (choć to akurat jest przydatna umiejętność). :)
Będąc w liceum, wiedziałam już, że kiedyś wyjdę za mąż. Nie miałam wtedy chłopaka, ale wiedziałam, że w przyszłości chcę zostać mamą i żoną, że to jest moje powołanie. Od tamtego momentu świadomie pewne rzeczy robiłam z myślą, że przydadzą mi się w przyszłości.
Czy takie przygotowanie do małżeństwa nie jest przesadą i niepotrzebnym robieniem sobie nadziei?
Zależy jak się do tego podejdzie. Oczywiście łopatologiczne spojrzenie i uznanie przyszłej rodziny za pewnik jest pułapką, która może nam wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku. Wszystkie rzeczy, o których napiszę poniżej, w pewnym sensie składają się na samorozwój i będą przydatne nawet wtedy, gdy jednak okaże się, że nie będzie nam dane założyć rodziny (albo będzie to dużo później niż mogłoby się wydawać).
Kluczem do samotnego przygotowania do małżeństwa jest zrozumienie, że nie jest ono żadnym gwarantem, a to, co robimy teraz, robimy też dla siebie samych. Jest bardziej świadomym przygotowaniem do życia, dorosłości i odpowiedzialności za innych – niekoniecznie za męża i własne dzieci.
O ile będąc panną i mieszkając samemu, można sobie pozwolić na bycie totalną bałaganiarą, dzieciakiem, rozkapryszoną księżniczką i życiowym „nieogarem”, że tak kolokwialnie to ujmę, tak w małżeństwie to nie przejdzie. Dlaczego? Bo może zwyczajnie do niego nie dojść.
Rozwijanie swojej kobiecości, poznawanie siebie i stawanie się coraz lepszą sprawia, że jesteśmy też atrakcyjniejsze. Co za tym idzie, w czasie tzw. samotności nastawienie się na osobisty rozwój zwiększa szanse na znalezienie partnera. Tylko tu jest mały haczyk! Nie można się rozwijać tylko po to, by ktoś się w nas zakochał. To nie zadziała, bo gdy pojawi się jakiś amant na horyzoncie taka panna może w sekundę przestawić całe swoje skupienie z samorozwoju na faceta i jej praca nad sobą przepadnie. Przykład: dziewczyna uczy się języków obcych i interesuje się kulturą skandynawską (lubi to, jednak nastawia się, że mając takie hobby, jest bardziej atrakcyjna dla potencjalnego chłopaka), ale zakochuje się w chłopaku, który zupełnie nie myśli w kategoriach międzynarodowych. I wtedy ona powoli odpuszcza skandynawistykę, bo osiągnęła swój cel – znalazła faceta. A to jest wielki błąd, bo nawet jeśli on ma inne zainteresowania, to polubił ja taką jaka jest, razem z tymi jej językami. Poza tym kto wie, czy dla ich wspólnej rodziny znajomość tych języków nie okaże się kiedyś kluczowa i nie da im szansy na lepsze życie?
Każda umiejętność, którą masz lub nabędziesz, wnosi coś do Twojego życia i ubogaci Twoją przyszłą rodzinę. Będzie skarbnicą, z której będziesz mogła korzystać cały czas i w każdej sytuacji – teraz jako singielka i później jako żona, jeszcze później jako mama, a nawet babcia.
Jak przygotować się do małżeństwa, będąc singielką?
Życiowo – naucz się „dorosłych” rzeczy i prowadzenia domu
Wyprowadź się z domu, pomieszkaj sama
Jeśli masz możliwość, to czemu nie? W ten sposób chyba najłatwiej nauczyć się prowadzenia domu i po prostu stać się dorosłą i odpowiedzialną. Ja wyprowadziłam się pół roku przed maturą – trochę z wygody, by mieć własny pokój, a nie z bratem, a trochę właśnie ze świadomością, że do dobrej gospodyni mi bardzo daleko… ;)
Zrób prawo jazdy
Bardzo przydatna sprawa. Najłatwiej chyba pójść za ciosem i robić ze znajomymi z liceum niż później próbować znaleźć czas między studiami, pracą, a czasem jeszcze rodziną i dziećmi. Patrząc z perspektywy czasu, wiem, że teraz byłoby mi dużo ciężej się zebrać, gdybym wtedy odpuściła. Zdałam za 6 razem, więc zwątpienie dopadało mnie wiele razy. Zacisnęłam jednak zęby, myśląc o tym, by nie musieć wszędzie ciągać męża i móc się swobodnie przemieszczać z dziećmi.
Naucz się gotować
Nie chodzi mi o jakieś super konkretne rzeczy, bo każdy lubi i potrzebuje czego innego. Znajdź swoje smaki i kombinuj. Przyszłemu mężowi się to spodoba, a i Tobie się przyda przecież. Jeśli od zawsze gotowałaś z mamą czy babcią, to masz fajnie. Ja nie, nigdy się do tego nie garnęłam, więc odkrywałam wszystko na nowo. Dzięki za internet i instrukcje do wszystkiego. ;)
Przemyśl swoją ścieżkę kariery (uwzględnij różne opcje)
Skoro czytasz ten wpis, to jest spora szansa, że zakładasz, że chcesz mieć rodzinę, czyli po ślubie pewnie pojawi się dziecko albo nawet kilkoro. Pomyśl, jak na obecną chwilę chciałabyś, by przebiegało Twoje życie zawodowe. Wymyśl najbardziej idealną wersję i zaplanuj, jak ją osiągnąć. A później wróć do punktu wyjścia, w którym jesteś teraz. Pomyśl, jak będzie wyglądać Twoja kariera, jeśli w najbliższym (lub Twoim wymyślonym) czasie nie uda Ci się zajść w ciążę – co wtedy będziesz robić? Przemyśl różne scenariusze. Z mężem i bez męża, z urlopami macierzyńskimi i bez nich. Jeśli tego nie zrobisz, możesz obudzić się w którymś momencie ze świadomością, że nie wiesz, co masz ze sobą zrobić – pracujesz gdzieś, gdzie nie chcesz, bo „to miała być tymczasowa praca dla zdobycia doświadczenia, do pierwszego dziecka itp.”. Kariera miała zacząć się dopiero po wszystkich wychowawczych, a okazuje się, że trwa w najlepsze bez żadnego pomysłu, wiedziona spontanicznymi decyzjami, które były wymuszone chwilą, bo dziecko, którym planowałaś się właśnie opiekować, jeszcze się nie poczęło i nie wiadomo, czy w ogóle do tego dojdzie.
Ucz się i nie rozwlekaj studiów
Teraz załóżmy bardziej pozytywny scenariusz – że jednak nie będzie problemów z powiększeniem rodziny. I chociaż z pewnością da się wychowywać malucha ze statusem studenta, to jednak zakładając, że przyszły tata jeszcze nie jest znany, warto chyba spiąć się i obronić w wyznaczonym terminie i jak najszybciej mieć edukację z głowy (a przynajmniej jakiś jej element, bo nie mówię, że nie można kształcić się dalej). Korzystaj z tego, że masz sporo czasu, studiuj i ucz się nowych rzeczy (poza szkołą też!). Tylko nie wpadaj na pomysł, że w sumie interesuje Cię dużo rzeczy, ale nie pójdziesz na studia, bo przecież i tak nie będziesz pracować tylko wychowywać dzieci. Broń Boże nie mam nic do kobiet, które prowadzą dom na pełen etat, ale głupotą byłoby zrezygnować ze studiów i pracy w momencie, gdy jeszcze nie mamy rodziny, którą miałybyśmy się zajmować. Mi taki pomysł chodził po głowie przez jakiś czas, ale na szczęście się z niego wyleczyłam. Dzięki Bogu, bo bym może wtedy męża nie poznała, gdybym nie poszła jednak na studia.:)
Rozwijaj zainteresowania
Kiedy, jak nie teraz? Bez sugestii czy opinii chłopaka (który zazwyczaj jest na tyle istotny w Twoim życiu, że ma wpływ na podejmowane decyzje). Próbuj nowych rzeczy i pogłębiaj wiedzę na dobrze Ci już znane tematy. Z jednej strony nie będziesz miała poczucia zmarnowanego czasu, z drugiej zajmiesz czymś myśli i emocje, które być może cierpią, bo brakuje Ci bliskiej osoby. Poza tym poznasz nowych ludzi, poszerzysz krąg znajomych i zyskasz na tym na wiele innych sposobów.
Psychicznie – poznaj siebie i odkryj swoją kobiecość
Zmierz się ze swoimi kompleksami
Trudno kochać kogoś, kto sam siebie nie akceptuje. Pokonanie lub poznanie przyczyny swojej niskiej samooceny przyczynia się do wzrastania i dojrzewania – jako człowiek po prostu i jako kobieta konkretnie. Zakompleksionej mamie ciężko będzie wychować pewną siebie dziewczynkę przekonaną o swoim pięknie.
Pracuj nad swoją nieśmiałością
Dlaczego? Bo w dorosłym życiu ta cecha może sporo namieszać i przeszkadzać. Jako dziecko czy nastolatek o wiele rzeczy możemy poprosić rodziców, ale po skończeniu 18 lat większość spraw będziemy musieli załatwiać osobiście. I chodzi mi o te ważne urzędowe sprawy jak i głupie zamówienie pizzy przez telefon.
Naucz się panować nad swoimi emocjami
Panować świadomie, a nie tłumić, bo to są dwie różne rzeczy. Kobiece emocje, choć piękne, nie raz trochę komplikują życie. Jeśli wiesz, że jesteś zbyt wybuchowa czy za szybko się obrażasz, popracuj nad tym teraz, żeby na przyszłość mieć mniej problemów. Robienie awantury wszech czasów za każde krzywe spojrzenie czy przysłowiową skarpetkę może solidnie odbić się na małżeństwie. Łatwiej jest żyć we dwoje, gdy nauczymy się przymykać oko na pewne kwestie i czasem odłożymy emocje na bok.
Poukładaj swoje relacje
Rodzinne i przyjacielskie. Skoro jeszcze nie jesteś w związku nie oznacza to, że jesteś zwolniona z pracy nad relacją – po prostu dotyczy ona innych osób. Warto się nad tym tematem pochylić szczególnie wtedy, gdy wiesz, że Twoim rodzicom ciężko Cię będzie „wypuścić” z rodzinnego domu albo zbyt mało czasu poświęcasz przyjaciółce, która go potrzebuje. Pomyśl, którym relacjom przydałoby się więcej Twojej uwagi, a które należałoby przenieść na trochę inne tory. Rodzice, którzy stają się teściami, to w wielu domach trudny temat, więc dobrze podjąć go wcześniej (uświadomić ich, że nie jesteś już małą dziewczynką i sama podejmujesz decyzje związane z Twoim życiem).
Zastanów się, jaki ma być Twój mąż
Nie chodzi mi o stworzenie ideału, który nigdy po tej ziemi nie chodził, ale o określenie kilku cech ważnych dla Ciebie i tych, których nie możesz zaakceptować. Dobrze zrobić to na chłodno, gdy wokół nie ma żadnego kandydata na męża, bo kiedy pojawia się zauroczenie, pewnych rzeczy możemy nie zauważyć lub uznać, że „jakoś to będzie”. Nie zawsze to „jakoś” wystarczy. Przykłady? Chłopak, który okazjonalnie korzysta z narkotyków albo jest zupełnie nie wierzący (a dla Ciebie wiara jest bardzo istotna).
Pomagaj innym
Nie bądź egoistką, idź do ludzi. Może to być wolontariat, może być praca zawodowa, która pomaga albo zupełnie bezinteresowna koleżeńska współpraca czy nauka. Pomagając ludziom, sami na tym korzystamy. Uczymy się ofiarności, wyzbywamy wygodnictwa, poszerzamy horyzonty, rozwijamy własną empatię i poznajemy siebie. Wszystko to na pewno przyda się w życiu rodzinnym.
Fizycznie – bądź odpowiedzialna i dbaj o swoje ciało (w którym ma kiedyś zamieszkać człowiek)
Badaj się regularnie i nie lekceważ żadnych objawów
Ogólnie jest to ważne tak po prostu, ale wspominam o tym, bo jakby nie patrzeć, młodzi ludzie niespecjalnie chętnie się badają (o regularności nie wspomnę). Jeśli nie masz motywacji, nie chce Ci się i myślisz, że zaraz Ci przejdzie, to pomyśl sobie, że czasem nieleczone drobnostki prowadzą do poważnych konsekwencji, które mogą odbić się na Twojej przyszłej rodzinie. Jak? Najprostszy i najbardziej dobitny przykład to kobiece problemy intymne, które mogą doprowadzić do problemów z zajściem w ciążę lub bezpłodności.
Nauka własnego cyklu i naturalnych metod planowania rodziny
Jeśli jesteś przekonana, że chcesz korzystać z NPRu w przyszłości, zacznij pierwsze próby wcześniej. Może się okazać, że na dokładne rozgryzienie wszystkiego będziesz potrzebowała dłuższego czasu, a od poznania chłopaka do ślubu minie go na tyle mało, że po ślubie wciąż nie będziesz wiedziała do końca co i jak. Warto oszczędzić sobie takich niepewności i stresów i wcześniej zaprzyjaźnić się z termometrem. Póki jesteś singielką, nie masz się co martwić ominiętymi pomiarami, czy tym, że czegoś nie rozumiesz – masz czas. Później może to bardziej frustrować. Warto też zainteresować się w ogóle kwestią płodności. To, czego uczymy się na biologii (i częściowo zapominamy) to tylko ułamek całej wiedzy, która może się przydać w przyszłości. Chociaż w liceum przerabiałam hormony i cały dział związany z rozrodczością, dopiero na forach dotyczących niepłodności przeczytałam o wielu rzeczach, o których nie miałam pojęcia (lub nie zapamiętałam z lekcji).
Jedz zdrowo
To trochę się odnosi do pierwszego podpunktu dotyczącego naszej fizjologii. Jak nie masz motywacji, to pomyśl o swoim zdrowiu i o sobie jako o przyszłej mamie. Nie chodzi mi o to, żeby teraz nagle przejść na super zdrową dietę, ale żeby powoli się przyzwyczajać i przestawiać. Stopniowe odstawianie i ograniczanie niezdrowego jedzenia jest łatwiejsze niż zrobienie tego z dnia na dzień („bo zaczynamy się starać o dziecko, więc teraz wszystko musi być idealnie”). Jest też druga kwestia. Jeśli chcesz, żeby w przyszłości Twoje dzieci jadły lub nie jadły jakiś produktów, sama zacznij zmieniać swoją dietę. Ciężko przekonać maluchy, żeby zjadły coś, czego Ty w ogóle nie jadasz, nie mówiąc już o organizacji domowych posiłków.
Ćwicz
Dla zdrowia, dla figury, dla kondycji i dla zabawy. Zyskasz na tym teraz (wiadomo, do tego chyba nie trzeba nikogo przekonywać) i zaprocentuje to za kilka lat. Wygimnastykowana i sprawna fizycznie mama i żona chętniej i łatwiej zorganizuje aktywny weekend dla rodziny niż kanapowy typ pani domu.
Duchowo – szukaj Bożej woli i naucz się ją przyjmować
Módl się o i za przyszłego męża
Módl się nie tylko o to, żebyście się znaleźli, ale także za niego – o pomyślność, o zdrowie itd. itd. No bo czemu nie? Niech mu będzie dobrze już teraz, niech tak jak Ty wykorzystuje ten czas. Prosząc o kandydata na męża, wspominaj też o sobie. Proś o cierpliwość i spokój, żeby łatwiej Ci było czekać. Proś o wskazówki, jak się znaleźć. Dziękuj za czas obecny, w którym też dzieją się różne rzeczy, które Cię kształtują.
Rozwijaj swoją duchowość
Zawsze. :) Im bogatsze masz wnętrze, tym więcej będziesz zmogła „zaoferować” swojej rodzinie.
Zastanów się, jak chcesz przeżywać wiarę w rodzinie i jak przekazywać ją dzieciom
Dobrze jest mieć jakieś wyobrażenie, które będzie można później dograć i dopasować z przyszłym mężem. Da się to wszystko wypracować razem od początku, ale mając dużo czasu do tego początku, można sobie samej pewne kwestie przemyśleć. Tym bardziej, że część zwyczajów warto wypracowywać wspólnie już od pierwszych wspólnych tygodni.
Pamiętaj, że wszystko, co robisz teraz, procentuje w przyszłości. Odbija się na niej i pozostawia jakieś echo w Twoim wnętrzu – pozytywne albo negatywne. Wszystko, czego uczysz się dla siebie, będzie w przyszłości też darem dla Twojej rodziny. Twoja duchowość być może okaże się źródłem siły dla Twojego partnera. To, jaka jesteś i jaka się stajesz jest istotne dla Waszej wspólnej przyszłości.
Przede wszystkim jednak żyj tu i teraz!
Nie zamieniaj swojego singielskiego życia w czas oczekiwania na poznanie męża. Nie czekaj! Żyj, działaj, rozwijaj się i pracuj nad sobą – dla siebie i ludzi wokół. Cokolwiek będziesz teraz robić, przyniesie to owoc także w przyszłości.
Świadome przygotowanie do małżeństwa bez chłopaka niech będzie po prostu motywacją do bardziej aktywnego i pełnego przeżywania teraźniejszości. Nie stawiaj potrzeb przyszłej rodziny na pierwszym miejscu i nie rób z niej niemal bożka, ale miej gdzieś z tyłu głowy myśl o przyszłości, niech odzywa się, gdy nie będzie Ci się nic chciało, gdy będzie Ci smutno i źle.