My, kobiety, robimy dużo. Ogarniamy całą rzeczywistość naokoło. Zazwyczaj wychodzi nam to całkiem dobrze. Tylko czasem okazuje się, że jesteśmy zmęczone. Tak po prostu – dajemy radę, ale jest ciężko. Myślimy o wielu rzeczach, non stop mamy je na uwadze, a potem nie możemy się skupić na jednej, bo to wszystko gdzieś tam krąży po głowie. Na co dzień nosimy ogromne shoperki z całym dobytkiem, a okazuje się, że wystarczają nam małe torebki damskie…

Co mają małe damskie torebki do sztuki odpuszczania?
Przeczytaj i zastanów się nad swoimi torebkami, codziennymi wyborami i nad życiem. To wszystko to tylko przenośnia.
Na pewno masz w szafie jakąś ogromną torbę
Taką, która pomieści wszystko, czego potrzebujesz podczas wyjścia z domu. Ta torba ma oczywiście miejsce na portfel, telefon i klucze, ale też na czytaną właśnie książkę. Kalendarz, coś do pisania, wodę i wizytówki. Chusteczki zwykłe, chusteczki mokre, chusteczki do okularów. A jak chusteczki do okularów to i okulary przeciwsłoneczne i parasol, bo z pogodą nigdy nie wiadomo.
Duża codzienna torba zmieści też podstawowe zakupy albo wielorazową torbę na nie (i woreczki na warzywa ze starej firanki!). Jest też miejsce na podpaski, które, dziwnym trafem, nosisz w torebce przez cały miesiąc. Przez tydzień z potrzeby, a później o nich zapominasz aż do momentu, gdy znowu się przydadzą.
W dużej torbie walają się też paragony i bilety parkingowe. Znajdziesz tam ulotkę, której nie wyrzuciłaś od razu, gdy wręczył Ci ją miły chłopak na ulicy. Są też rachunki wyjęte ze skrzynki i coś do przysłowiowego przypudrowania noska. Pomadka ochronna i 3 kolorowe – bo nigdy nie wiesz, czy będziesz bardziej w nastroju „Bloody Hell”, „Tea Rose” czy może „Sweet Caramel”.
Damskie torebki skrywają połowę naszego życia
Można tak długo jeszcze wymieniać. Każda z nas wkłada do torby inne przydasie, które czasem nosi miesiącami. Sznurek do snopowiązałki, jałowy pojemnik na mocz czy stopki do maszyny do szycia to tylko niektóre dziwności, które ja nosiłam w torebce.
Każda mama małego dziecka z pewnością mogłaby dołożyć do tej listy kolejne kilkanaście przedmiotów. Tych potrzebnych do opieki, ale też wszelkie klocki, maskotki, grzechotki i spacerowe znaleziska – kamienie, patyki i kwiatki. Torba do wózka to oddzielna, dużo bardziej pojemna, kategoria – dosłownie i w przenośni.
Dużo tego nosimy ze sobą. Czy nie za dużo?
Wydaje nam się, że nie. Te wszystkie przedmioty lądują w naszych torebkach z jakiś powodów. Nie wrzucamy ich tam po to, by je sobie ponosić. Wypychanie torebki, żeby lepiej wyglądała to jest skrajnie rzadka sytuacja (chociaż realna, przyznaję się). Uważamy, że potrzebujemy tych wszystkich rzeczy. Inaczej byśmy ich nie nosiły, prawda?
No… nie do końca.
Kiedy trzeba, wybieramy małe damskie torebki
Przypomnij sobie ostatnie wesele, na którym byłaś (nie licz swojego) albo imprezę w klubie. Jaką torebkę wybrałaś? Co w niej było?
Obstawiam kopertówkę albo małą torebkę na pasku. W środku zapewne był telefon, dokumenty, karta do bankomatu, może jakaś gotówka, klucze, chusteczki i być może pomadka, o ile jej nie zapomniałaś. Ewentualnie coś na ból głowy i plastry na obtarte stopy – kilka sztuk, a nie całe opakowanie.
Nie było tego dużo, ale wystarczyło. A jeśli nie, to i tak sobie jakoś poradziłaś, no nie?
Nie zawsze musimy być gotowe na wszystkie możliwe sytuacje
Żeby dać sobie radę, nie musimy nosić wszystkiego ze sobą. Nie musimy wrzucać do torby wszystkiego, co nam przychodzi do głowy. Wystarczy mądrze wybrać to, co prawdopodobnie się nam przyda. Albo z góry założyć, co konkretnie będzie potrzebne (np. w domu wybrać pasujący kolor pomadki, zamiast nosić całą paletę).
Nasze kobiece umysły są jak damskie torebki
Są pojemne, ale nie wszystko, co do nich wkładamy, jest nam potrzebne. Mamy kontrolę nad tym, co trafia do środka. A czasem o tym zapominamy.
Na prozaicznym i przyziemnym przykładzie damskich torebek pozwolę sobie wyciągnąć poniższy wniosek:
Potrzebujemy zdecydowanie mniej niż nam się wydaje

W dosłowny sposób najłatwiej odnieść to do posiadanych rzeczy. Nie potrzebujemy ich wszystkich. Ale tu nie tylko chodzi o przedmioty. Mam na myśli też to całe martwienie się o masę rzeczy, myślenie o tym, co było i co być może będzie. Kobiece gdybanie i wieloaspektowe patrzenie na najmniejsze sprawy. Zawczasu przygotowywanie się na wszystko, co być może nadejdzie. Czasem możemy przestać i odpuścić „stan gotowości”.
Nie chodzi o skrajny minimalizm
Do minimalistki mi bardzo daleko. Chodzi mi bardziej o świadomy wybór tego, co zaprząta nasze myśli. Mam na myśli czasową rezygnację z pewnych tematów (i rzeczy), chwilowe odpuszczenie, by nabrać sił.
Bo wiesz, to nie jest tak, że shoperki są złe i teraz wszystkie kobiety powinny się przerzucić na mikro torebeczki, bo przecież zmieści się tam wszystko, czego potrzebujemy. No nie! Nie zawsze.
Są momenty, kiedy naprawdę potrzebujemy całego tego majdanu noszonego w gigantycznych torbach bez dnia. I mamy siłę, by go nieść – fizyczną i psychiczną. Ale czasem przychodzą momenty, kiedy jest nam ciężko. I wtedy warto zmienić torebkę i spakować do niej tylko to, co niezbędne.