Nad związkiem trzeba pracować. Dla jednych jest to oczywistość, dla innych odkrycie, dla wielu nic niewnoszący frazes, jak napis na dropsach. Czym jest praca nad związkiem? Małymi gestami, codziennością, która nie przelatuje przez palce, głęboką i szczerą rozmową o emocjach, potrzebach i pragnieniach, codziennym małym umieraniem z miłości.
Tych drobnych spraw, które robimy z myślą o drugiej osobie czasem nie zauważamy. Randek często nie traktujemy jak pracy nad związkiem, bo są zbyt przyjemne, by je tak postrzegać (w potocznym rozumieniu, bo tak naprawdę są bardzo ważną częścią tego procesu). Najbardziej konkretnym, choć nienamacalnym sposobem pracy nad relacją miłości dwojga osób jest dialog.
Nie mówię o wymianie zdań na temat odbioru rzeczy z pralni, zakupów w osiedlowym warzywniaku czy ustalaniu, kiedy pojedziemy odwiedzić teściów. Chodzi mi o rozmowy, w których odkrywamy przed sobą swoje serca. Rozmowy, w których słuchamy cierpliwie, staramy się zrozumieć, odpowiadamy bez zbędnych emocji i robimy postanowienia. Analizujemy nasz związek, wyciągamy wnioski i staramy się poprawiać to, co jest między nami. A później znowu i znowu, pochylając się nad nowymi sprawami lub ciągle pracując nad tym samym, co nam ciąży.
Nie są to proste rozmowy. Zawsze znajdzie się coś, co przeszkadza, co można zmienić, by było lepiej. Choćbyśmy znali się najlepiej na świecie, nie zawsze będziemy się rozumieć. Choćbyśmy przeczytali wszystkie poradniki świata, znajdzie się coś, co trudno nam będzie pojąć. I mimo chęci, mimo miłości i czułości, nie będzie łatwo. Ale będzie warto.
Nie można jednak przegadać związku i pracy nad nim.
Łatwo wpaść (szczególnie kobietom) w manię analizowania wszystkiego. Zastanawiania się nad każdym słowem, dopytywania o szczegóły i konkrety. To jest dobre, ale trzeba dać sobie czas pomiędzy takimi rozmowami, tym bardziej, jeśli nie są one łatwe. Niektóre pytania warto pozostawić na jakiś czas bez odpowiedzi, bo druga osoba może faktycznie nie wiedzieć, co powiedzieć i musi to dopiero odkryć. W sobie.
Jeszcze prościej jest coś takiego uskuteczniać, kiedy się pisze o małżeństwie. Rozkładam na czynniki pierwsze to, co chcę napisać i odnoszę później do naszego związku, pytam, jak to widzą faceci. Dociekam i drążę temat, czasem nieskutecznie i bez sensu. A najgorzej, kiedy czepiam się słówek i wracam do nich następnego dnia, pytając, co miał na myśli…
Zaczynam doceniać czas pomiędzy poważnymi rozmowami, których jest u nas chyba sporo. Przypominam sobie, że praca nad związkiem to nie przegadanie go wzdłuż i wszerz, ale realne działania. Mogą wynikać z dialogu, ale to nie on jest na pierwszym miejscu tylko wnioski i postanowienia z niego wyciągnięte. Na wprowadzenie ich w życie potrzeba czasu. I to takiego spokojnego, a nie pełnego kolejnych analiz związkowych.
Praca nad związkiem to praca nad sobą
Nie da się non stop pracować nad związkiem razem (ciągle o tym zapominam!). Nie można tego robić, bo to, co robimy razem składa się z tego, co robi każde z nas. Podejmując konkretne postanowienia poprawy, każde z nas oddzielnie najpierw musi się pilnować i motywować, a dopiero potem przenosi się to na wspólną płaszczyznę.
Większość małżeńskich problemów w relacji wynika z tego, jak się w stosunku do siebie zachowujemy. Skoro mężowi sprawia przykrość, kiedy zwracam się do niego w dany sposób to ja muszę to zmienić. Jeśli żona czuje się niedoceniona przez współmałżonka, to mąż powinien pomyśleć, jak może okazać wdzięczność i wsparcie. Wszystko sprowadza się do pracy nad sobą i tego, że małżeństwo to dwie oddzielne i różne osoby.
Zdarza Wam się przegadać związek? Analizować i rozkładać wszystko na najdrobniejsze elementy do tego stopnia, że druga osoba ma trochę dość? Mi się zdarza. Nie polecam.