Niedawno podliczyliśmy z Piotrkiem, ile seriali oglądamy (lub już obejrzeliśmy). Zebrało się niecałe 50 tytułów. Daje to bardzo dużo czasu spędzonego przed ekranem. Czasu, który jest „jedynie” rozrywką, odpoczynkiem albo po prostu formą bycia razem – tak na luzie, bez dużego zaangażowania – bo to też bywa potrzebne. I to jest jedna z naszych form, w jaki wykorzystujemy czas na małżeństwo.
Czasem z tych tasiemców i zapchajdziur codzienności da się wyłapać mądrości życiowe albo zwykłe zdania, które w danym momencie dla nas stają się objawieniem. Ostatnia taka myśl dotarła do mnie, gdy oglądaliśmy najnowszy sezon „Suits” (uwielbiam <3).
Rachel pokazywała tacie apartament Harvey’a, w którym zamierzali z Mike’iem zorganizować swój ślub. Robert Zane dał córce krótką pogadankę o małżeństwie i zwrócił uwagę, na to, że młodzi nie mają czasu, by razem pozałatwiać ślubne sprawy. Każde z nich jest mocno zaangażowane w pracę, do domu wracają późno i choć dnie spędzają w tej samej kancelarii, rzadko kiedy są po prostu razem – bez rozwiązywania problemów prawnych. Ojciec zapytał młodą narzeczoną:
„Skoro nie możecie skupić się na ślubie, jak znajdziecie czas, by skupić się na małżeństwie?”
Z jednej strony można powiedzieć, że przecież „ślub nie jest najważniejszy” i uznać całe pytanie za bezsensowne. No bo przecież ślub to tylko jeden dzień, zewnętrzna uroczystość, a przecież chodzi o „to, co niewidoczne dla oczu”. Gdyby ktoś nie oglądał filmu, mógłby pomyśleć, że Rachel i Mike nie mają czasu na organizację wesela, ale jednak pracują nad relacją i umacniają swój związek. Można przecież mieć zupełnie gdzieś to, w czym się pójdzie do ślubu albo jakie będą przystawki, ale ciągle skupiać się na poznawaniu siebie. I to jest nawet super. Podziwiam troszkę po ciuchu ludzi, którzy są w stanie „olać ślubne pierdółki” i postawić mocny akcent na ważniejszych sprawach. Ale w filmie i w tym cytacie nie o to chodzi. Oni naprawdę nie mają dla siebie czasu (o nadszarpniętym zaufaniu już nie wspominam).
Z innej jednak strony, warto spojrzeć na drugą część zdania. To ona stanowi tutaj clou moich rozważań. To ona jakoś mnie zastanowiła. Czy będą mieli czas na małżeństwo? Czy małżeństwo w ogóle zajmuje czas? Czy po ślubie jakoś specjalnie trzeba szukać tego czasu na małżeństwo czy on już jest małżeński z urzędu? Czy my znajdujemy czas na nasze małżeństwo?
Małżeństwo zajmuje czas
Trzeba umieć wygospodarować cenne minuty, by przeżywać swoje małżeństwo. Tak, żeby nie było ono jedynie statusem związku, a stanem, w którym żyjemy. Rzeczywistością, w której działamy, a nie stwierdzeniem, papierkiem, czy czymś totalnie abstrakcyjnym. Albo, co gorsza, nic nieznaczącym.
Czas na małżeństwo jest zawsze, ale trzeba go dostrzec
Bo to chodzi własnie o ten czas wśród codzienności. Ten, którego jest mało, gdy mamy mnóstwo spraw na głowie. I ten, który gdzieś nam ucieka niezauważony, gdy teoretycznie w naszym życiu jest spokój. Chodzi o swego rodzaju uważność, stanięcie z boku, zatrzymanie i zauważenie. Chodzi też o ustalenie priorytetów.
Mnóstwo spraw na co dzień zajmuje nasz czas. Jedne niezbędne do życia, inne wynikające z przyzwyczajeń. Sporą część doby zdarza nam się po prostu marnować albo spędzać na włączonym automacie – robiąc to samo i tak samo jak wczoraj i przedwczoraj i przed przedwczoraj. Łatwo zepchnąć czas dla małżeństwa na dalszy plan.
Dlaczego trudno znaleźć czas na małżeństwo?
Bo ciężko go zdefiniować. No bo co to właściwie znaczy? Spędzanie razem czasu? Ale jak? Nie da się określić, kiedy „zadanie” można odhaczyć. Nikt nam nie powie, czy codzienna rozmowa ma trwać godzinę czy 5 minut. Zawsze będzie można zrobić coś lepiej, choć nie zawsze jest to niezbędne.
Jedni mogą niemal wszystko robić razem, a nie być naprawdę blisko. Inni mogą żyć kilometry od siebie, a jednak być w pewnym sensie bliżej niż kiedykolwiek. Dla jednych oglądanie razem serialu będzie czasem straconym pod kątem ich relacji, czasem, w którym się od siebie odsuwają i zatapiają w swoich myślach i domysłach. Dla innych będzie to prawdziwy odpoczynek i czas bardzo potrzebny, dzięki któremu ich relacja się polepszy. Można iść razem na zakupy i zbierać po prostu produkty z listy, a można cieszyć się wspólnie wybieranymi składnikami na obiad.
I choć nikt nam dokładnie nie powie, jak mamy przeżyć nasze małżeństwo to jednak jest pewne, że musimy stworzyć możliwość – znaleźć czas, który będzie w jakimś stopniu właśnie nasz. Niekoniecznie za każdym razem siedząc obok siebie, będziemy zatapiać się w głębokich rozmowach nad naszą relacją, niekoniecznie będziemy analizować nasz związek i coraz lepiej się poznawać podczas rozmowy. Jednak jeśli nie będziemy mieć ani chwili by być razem, czy to na kanapie, przy stole, w aucie albo na Skypie, bo dzieli nas odległość, to nie damy sobie szansy na dobre małżeństwo. Bo ono wymaga czasu. Tego codziennego i zwyczajnego, ale naszego.
Słyszałam, że w małżeństwie się po prostu żyje
Do pewnego momentu to jest racja. Praca nad związkiem to nie zawsze „praca”. Często przychodzi mimochodem, dzieje się niemal przypadkiem. Ale te wszystkie drobnostki to nie jest wcale przypadek, a suma naszych przekonań, nawyków, osobowości i doświadczeń. Można po prostu żyć w małżeństwie, ale można też żyć małżeństwem. Czasem warto puścić stery i dać się trochę ponieść, ale co jakiś czas dobrze się rozejrzeć i sprawdzić, dokąd prowadzi nas dany prąd.
Każda para jest inna i znajduje inny czas na małżeństwo
I nie chodzi o odpowiedni moment na ślub, ale właśnie o to, co dzieje się po nim. O to, jak realizuje się małżeństwo w życiu. Jedni robią wszystko razem, inni działają bardziej osobno, ale wszyscy małżonkowie potrzebują spotkania i jakiegoś czasu dla nich. Czasu, którego przeżywanie będzie miało wysoką jakość, i który będzie procentował podczas zabiegania i stresu. Czasu, który ładuje baterie i chroni żonę i męża przed różnymi zagrożeniami. Czasu, którego potrzebujemy, by żyć.