Późno kładziemy się spać, a weekendami wstajemy w południe. Nie wiem, jak byśmy funkcjonowali, gdyby każde z nas było aktywne w innej porze dnia. Nie mamy problemów z tym, jak zaplanować nasze wolne dni, a w ciągu tygodnia, oboje padamy z nóg po pracy, by po (krótkiej ?) drzemce obudzić się z nową mocą. Niby przeciwieństwa się przyciągają, ale jak? „Ja Cię kocham, a Ty śpisz?” Dopasowanie się ulubionymi porami snu nie jest konieczne, ale z pewnością wiele ułatwia.

Czasem spotykam się z drwinami z tego powodu, że rzekomo, dużo śpimy. Guzik prawda. Ogólnie, sypiamy tyle, co wszyscy, tylko w innych godzinach. Muszę być bardzo zmęczona, żeby w ogóle położyć się przed północą. I dobrze mi z tym moim trybem życia. Marnujemy dzień? Nie wydaje mi się. To, co mamy do załatwienia poza domem robimy w ciągu dnia, a na domowe przyjemności zostaje nam nasza ulubiona pora doby – wieczór i noc. Serio, jak tylko mamy więcej wolnego czasu, tak jak w okolicy Świąt Bożego Narodzenia, nasze wewnętrzne zegary przestawiają się błyskawicznie na zasypianie po 3 nad ranem i pobudkę niemal po południu, czyli w połowie naszego normalnego dnia pracy. Rozumiem, że ktoś woli wstawać skoro świt. „Kto rano wstaje…” itd. itd. Rozumiem, szanuję i podziwiam, ale nie podzielam. :)
Z resztą uważam, że nie ma nic nadzwyczajnego w tym, ile kto śpi, w jakich porach i czy jest rannym ptaszkiem czy nocnym markiem. Każdy jest inny i jest to zupełnie osobista sprawa, o której nie ma co dyskutować. Przynajmniej ja tak myślę. Ale są tacy, którzy przyjąć nie mogą, że ktoś woli inaczej. Sądzą, że do 8 rano spokojnie można się wyspać, a późniejsze wstawanie określają niemal fanaberią i dziwactwem. I się śmieją. I dziwią. A ja nie rozumiem, z czego. Ja się z ich wczesnego kładzenia do łózka nie zgrywam i nie widzę w tym nic dziwnego. W naszym późnym zasypianiu też nie widzę nic dziwnego.

Położyłam się o godzinie 22 z minutami. Mina mojego Męża, który zobaczył mnie o tej porze w piżamce w łóżku, była nieziemska – połączenie zaskoczenia z rzeczywistym niepokojem. Pojąć biedny nie mógł, jak to i dlaczego. To był eksperyment. Przespałam 9 godzin i co? I wstawało się tak samo źle, jak po 4 godzinach snu.
A Wy? Też jesteście sowami?