Narzeczeni z wadą wzroku stają przed weselem przed jeszcze jednym dylematem (jakby było ich mało w tym czasie). Muszą zdecydować, czy iść do ślubu w okularach czy w soczewkach. Dla jednych sprawa jest oczywista, bo jednak wolą siebie bez oprawek na nosie albo wręcz nie wyobrażają sobie wkładania czegokolwiek do oka (a do tego sprowadza się zakładanie szkieł kontaktowych). Są też i tacy, którzy widzą plusy i minusy obu rozwiązań i nie wiedzą, co mają zrobić. Jeśli zaliczasz się właśnie do nich, poniższy tekst pomoże Ci podjąć decyzję.
Kiedy pobieraliśmy się 7 lat temu, nie brałam za bardzo pod uwagę, że mogłabym iść do ślubu w okularach. Moja wada wzroku była wtedy na tyle mała, że spokojnie mogłam się bez nich obyć. Piotrek niestety nie mógł. Bardzo lubię mojego męża w okularach. Według mnie wygląda w nich naprawdę fajnie, więc nie miałabym nic przeciwko, gdyby chciał je założyć w dniu, w którym stawaliśmy się małżeństwem. On jednak miał (i ma) inne zdanie na ten temat i zdecydowanie bardziej woli siebie w soczewkach (które nosi od kilkunastu już lat). Żadne z nas nie miało okularów na ślubie.
Nie ma jednej słusznej odpowiedzi
Zarówno soczewki jak i okulary podczas uroczystości zaślubin mają swoje wady i zalety, które trzeba wziąć pod uwagę. Nie można powiedzieć, że panna młoda na co dzień chodząca w okularach powinna albo wręcz nie może iść w nich do ślubu. To samo tyczy się pana młodego, choć on nie musi się przejmować tak wieloma sprawami jak jego wybranka. Poniżej konkrety.
Co brać pod uwagę?
Przede wszystkim to, czy w ogóle mamy wybór. Czyli czy możemy chodzić w soczewkach. Czy nie ma żadnych medycznych przeciwwskazań do ich noszenia i czy po prostu damy radę je założyć (i zdjąć) i nie będą nam przeszkadzać? Znam osoby, które mają dużą trudność z włożeniem sobie czegoś do oka Zakładanie szkieł kontaktowych trwa u nich bardzo długo i przysparza sporo nerwów. Szkoda by było psuć sobie ślubny poranek przez takie zabiegi. Tym bardziej, że przy niepowodzeniu zostaniemy z mocno podrażnionymi i czerwonymi oczami. Są też osoby, którym soczewki non stop przeszkadzają. Niby oczy nie bolą, ale jednak coś jest nie tak i na dłuższą metę się nie da i już.
Jeśli nie nosisz szkieł na co dzień, a planujesz zrezygnować z okularów w dniu ślubu, zacznij się przyzwyczajać kilka tygodni (a może nawet miesięcy) wcześniej. Żeby się nie okazało, że jednak nie dasz rady ich założyć albo jeszcze przed złożeniem przysięgi będzie trzeba się ich pozbyć. Nagła zmiana planów w tym względzie może trochę namieszać w planowanym wizerunku młodej pary, a to z pewnością nie pozostanie obojętne ich samopoczuciu w tym dniu.
Co jeszcze?
Drugą kwestią do przemyślenia jest właśnie stylizacja nowożeńców. Czy okulary wpisują się w Waszą wizję czy ją psują? Będą współgrały z wybranymi dodatkami czy nie za bardzo? Czy są to akcesoria wymarzone, taki ślubny must have od lat czy jednak możesz z nich zrezygnować w razie czego? Czy Twoje obecne okulary będą pasowały do ślubnej kreacji czy trzeba by było kupić nowe? Możecie sobie na nie pozwolić? Chcesz mieć wyrazisty makijaż czy wolisz delikatny? Czy łatwo się wzruszasz? Chcesz wyglądać zupełnie inaczej niż na co dzień? Czy lepiej czujesz się w okularach czy bez nich?
To są rzeczy, o których nie zawsze się myśli. Szczególnie nie zawsze w odpowiednim momencie. Warto się nad tym zastanowić już na etapie wyboru sukni ślubnej, garnituru i dodatków.
Załóżmy jednak, że nie masz problemu z noszeniem soczewek, ale wciąż masz dylemat. Może poniższy tekst pomoże rozwiać Twoje wątpliwości.
Kiedy iść do ślubu w soczewkach?
- Gdy po prostu lepiej się w nich czujemy i bardziej się sobie podobamy. Chodzimy w nich na co dzień, a okulary traktujemy jak zło konieczne. Albo taki „strój po domu” i rzadko wychodzimy w nich do ludzi. To pierwszy argument, który już sam w sobie jest wystarczający. Pójdźmy jednak dalej.
- Kiedy nasze obecne oprawki kompletnie nie pasują do wybranego wizerunku młodej pary (i nie planujemy zakupu nowych). Przykładowo na co dzień chodzimy w wyrazistych i bardzo kolorowych oprawkach, a ślub ma być w klimacie glamour. Albo okulary mamy różowe, a kolor przewodni wesela to granat i nie planujemy wplatać żadnych różowych elementów, więc po prostu nam to nie gra ze sobą i już.
- Wtedy, gdy zamierzamy założyć kolczyki, naszyjnik, welon z jakąś dodatkową ozdobą, góra sukni jest dość strojna i dołożenie do tego okularów będzie już totalną przesadą. Co za dużo, to nie zdrowo. Jeśli zdecydujemy się na zbyt wiele elementów na raz, wszystkie zginą i stworzą bałagan. U mnie na przykład dokładnie by tak było, gdybym dołożyła jeszcze okulary – moje zdjęcia możesz zobaczyć tutaj i tu.
- Kiedy chcemy mieć jakiś konkretny i mocny makijaż, który pod okularami nie będzie widoczny.
- Jeśli jest duża szansa, że będziemy się wzruszać. Wycieranie łez spod okularów jest niewygodne i sprawia, że łatwiej przypadkowo je ubrudzić. Mnie osobiście nic nie wkurza bardziej w noszeniu okularów niż właśnie brudne i tłuste szkła. Jeśli też masz z tym problem, pomyśl sobie, co będzie, jak będziesz się całować ze wszystkimi gośćmi podczas składania życzeń…
Kiedy iść do ślubu w okularach?
- Kiedy nasza wada jest na tyle duża, że nie możemy z nich zrezygnować, a nie nosimy (i nie zaczniemy) soczewek. Sytuacja jest prosta i nie wymaga wyjaśnień.
- Wtedy, gdy są one niemal integralną częścią naszego wyglądu. Bez nich czujemy się trochę nadzy, a nasza twarz wygląda jakoś tak niewyraźnie. Myślę, że w takiej sytuacji nie ma co się zastanawiać nad soczewkami, tylko odpowiednio dobrać wszystkie dodatki, żeby wszystko do siebie pasowało.
- Kiedy okulary (obecne lub jakieś nowe) idealnie wpisują się w motyw przewodni wesela albo po prostu naszej wizji nas. Na przykład nerdowska impreza albo przyjęcie w klimacie rodem z Hogwartu – no aż się prosi o okrągłe okulary dla pana młodego.
- Kiedy nie przepadamy za zbyt dużą liczbą akcesoriów i biżuterii, a okulary to jedyny dodatek, który się do tego nie wlicza.
- Gdy nie lubimy mocnego makijażu. Ślubny make up zazwyczaj jest dość wyrazisty (na potrzeby zdjęć, filmu i patrzenia na nas z dużych odległości) i trochę cięższy niż codzienny. Jeśli będzie to dla nas duży dyskomfort, okulary trochę „ubarwią” naszą twarz i nadadzą jej konkretniejszych kształtów.
Jakie okulary ślubne wybrać?
Załóżmy teraz, że decyzja zapadła i idziecie do ślubu w okularach. Pojawia się pytanie: Jakie wybrać? Pasujące do wizji Waszego wizerunku! Czyli jakie?
Jest kilka możliwości. Oczywiście zakładając, że kupujecie nowe, bo wcale do tego nie namawiam, jeśli obecne będą w porządku. Chyba, że są już za słabe to zdecydowanie polecam połączyć zakup ślubnych oprawek z mocniejszymi, których potrzebują Wasze oczy. Wtedy to już nie tylko kwestia ślubnych stylizacji, ale także zdrowia, a o nie trzeba dbać – dla siebie i dla współmałżonka.
Poniżej kilka możliwości kryteriów doboru okularów ślubnych:
- Białe okulary dla panny młodej i czarne dla pana młodego – pod kolor ich kreacji. Jest to jedna z opcji. Pytanie tylko, czy na co dzień białe oprawki też będą Ci pasować. Mimo wszystko warto wybierać takie, które nie będą jednorazowe…
- Pod kolor przewodni wesela. Jest kilka miejsc, w których można wpleść kolory do kreacji młodych. Okulary nie są tak oczywiste jak bukiet, ale warto wziąć je pod uwagę.
- Jak najdelikatniejsze, prawie niewidoczne. Wtedy, kiedy wolelibyśmy jednak iść bez nich.
- Wpisujące się w klimat ślubu i przyjęcia weselnego. Inne oprawki wybierzemy na uroczystość w stylu boho, inne będą pasowały do atmosfery lat 50-tych.
- Takie, w których będziemy się dobrze czuć na co dzień. Bez zwracania uwagi na ślub. I wtedy dodatki ślubne dobieramy do wybranych okularów, a nie na odwrót jak w powyższych przypadkach.
Czy dzisiaj poszłabym do ślubu w okularach?
Nie wiem, szczerze mówiąc. Na pewno teraz już musiałabym wziąć to pod uwagę, żeby widzieć wyraźnie gości na końcu długiego stołu. Zależałoby to od wybranej stylizacji. Nie broniłabym się jednak przed okularami. Gdybym odpuściła tym razem wizerunek księżniczki, pewnie pomyślałabym o ciekawym wykorzystaniu oprawek.
Niedawno wymieniłam moje białe oprawki na czarne (te widoczne na zdjęciach) z salonu Italooptica. I chociaż bardzo lubiłam te stare, to muszę przyznać, że w czarnych teraz czuję się dużo lepiej. Jestem naturalną blondynką i mam dość jasną oprawę oczu. Praktycznie nie wychodzę z domu bez umalowanych rzęs, bo czuję się jakoś tak niewyraźnie i nieswojo.Nie że się wstydzę, ale czuję, jakby mi czegoś brakowało w moim ubraniu. Czarne oprawki trochę mi symulują ten efekt. Nie czuję się już taka niewyraźna bez makijażu. Moja twarz nabrała konkretniejszego charakteru i bardzo mi się to podoba. Dodatkowy plus nowych okularów to metalowy detal w trzech kolorach! Już nie muszę się zastanawiać czy złote kolczyki albo naszyjnik pasują do srebrnych kuleczek przy białych oprawkach. Taka mała dygresja mi się wkradła…
Nie że się wstydzę, ale czuję, jakby mi czegoś brakowało w moim ubraniu. Czarne oprawki trochę mi symulują ten efekt. Nie czuję się już taka niewyraźna bez makijażu. Moja twarz nabrała konkretniejszego charakteru i bardzo mi się to podoba. Dodatkowy plus nowych okularów to metalowy detal w trzech kolorach! Już nie muszę się zastanawiać czy złote kolczyki albo naszyjnik pasują do srebrnych kuleczek przy białych oprawkach. Taka mała dygresja mi się wkradła…
Jeśli jednak chodzi o ślubne stylizacje, białe oprawki mogą się w nie wtopić. Dla jednych osób będzie wadą, dla innych zaletą. Czarne za to się bardziej wybiją i też nie wszystkim się to spodoba. Gdybym teraz miała wybierać ślubne oprawki, pewnie poszłabym w mocny kolor i małe szaleństwo. A co! Raz się bierze ślub! :)
Ślub to Wasz dzień – róbcie po swojemu
Wybór okularów lub soczewek jest dla mnie tak indywidualną sprawą, że nie pozwoliłabym nikomu innemu podejmować tej decyzji za mnie. Bo to nie jest kwestia tylko naszego wyglądu, tego, czy coś pasuje do stylizacji czy nie. To nie jest decyzja żadnej stylistki, mamy czy przyjaciółki. Dobre rady są cenne, ale okulary to nie tylko dodatek czy biżuteria.