Temat tego posta wraca do mnie co jakiś czas. Piszę o małżeństwie, o relacjach, o tym, co jest fajne i dobre, ale i o trudnościach życia we dwoje. Skupiam się na mówieniu dobrze o instytucji małżeństwa, bo mam wrażenie, że ciągle robimy to za rzadko (więcej o tym, przeczytacie w zakładce „o nas”). Publikuję też wpisy dotyczące organizacji ślubu, podejścia do wesela, czy do wyboru poszczególnych elementów – zaproszeń, ksiąg gości, winietek i tortowych topperów. Oprócz bloga są jeszcze konta na Facebooku i Instagramie, gdzie też treści skierowane do narzeczonych i żon są wymieszane. Robiłam to trochę intuicyjnie, ale niedawno jaśniej określiłam, czemu tak działam. Blog małżeński ze ślubnymi wpisami ma głębszy sens, serio.
Dlaczego stworzyłam blog małżeński?
O tym już kilkukrotnie pisałam (np. tu i tu). W skrócie jednak powtórzę – chciałam szerzyć pozytywne podejście do małżeństwa wśród młodych ludzi. Trochę je odczarować z tych wszystkich żartów o brudnych skarpetkach i upierdliwych żonach, z tych przekazów, które słyszymy od starszego pokolenia – mówione nie do końca poważnie, a trafiające do naszych serc za bardzo dosłownie. Wydaje mi się, że prawda o małżeństwie gdzieś nam się wymyka.
Dlaczego piszę o ślubach?
Uzupełnieniem bloga od początku był sklep z koszulkami dla małżonków założony na CupSellu. W międzyczasie pojawił się pomysł otworzenia zupełnie swojej firmy i własnych produktów. Wprowadziłam na rynek materiałowe zaproszenia ślubne, które dość łagodnie przekształciły się w podziękowania dla rodziców i świadków, których szukali klienci. Tematyka ślubna była mi bliska jeszcze przed zaręczynami i tak przez pracę licencjacką, praktyki w salonie sukien ślubnych, nasze wesele i pracę w sklepie ślubnym dotarłam do własnych ślubnych produktów – chusteczek, poduszeczek na obrączki, a teraz do puzzli dla świadków. Pisanie o uroczystości zaślubin na blogu wyszło dość naturalnie i samoistnie. Ciężko byłoby o tym nie wspominać.
Spece od marketingu i grupa docelowa
Ponoć najłatwiej jest tworzyć (pisać i projektować) dla jasno określonych odbiorców. Narzeczone i żony szukają w sieci czegoś innego. Mają różne problemy i potrzeby. Można powiedzieć, że tworzą oddzielne i dość skonkretyzowane grupy docelowe. Mocem jest dla jednych i drugich. I chociaż ja widzę w tym duży sens, to mam wrażenie, że marketingowi guru mogli by mieć inne zdanie na ten temat…
Czy to dobrze, że prowadzę blog małżeński, a mimo to piszę o ślubach?
No właśnie o to się martwię co jakiś czas. Że jakaś żona zobaczy wpis o ślubnych figurkach na tort, stwierdzi, że ona już swoją dawno wybrała, wkurzy się i odlubi Mocem. Albo że narzeczona zobaczy tekst o randkach z mężem, pomyśli, że to jej jeszcze nie dotyczy i przestanie obserwować blog. Krótko mówiąc, obawiam się, że Was rozczaruję. Obawiam się nie tylko dlatego, że przestaniecie mnie czytać (a blog bez czytelników to taki smuteczek trochę), ale też dlatego, że możecie przegapić coś ważnego dla siebie.
Co o tym myślisz? To dobrze czy nie, że piszę o ślubach i małżeństwie?
Żony i narzeczone są połączone. Każda żona kiedyś była narzeczoną, a narzeczona zamierza zostać żoną. To nie są kompletnie różne kobiety. To są te same dziewczyny, ale na różnych etapach życia.
Co zyskują narzeczone z połączenia małżeńsko-ślubnych tematów?
Narzeczeństwo to stan przejściowy. Nawet, jeśli trwa kilka lat, kiedyś minie. Łatwo się w tym czasie zatracić w organizacji ślubu, trochę zakotwiczyć umysłowo przy winietkach i sukniach. Nie wybiegać za bardzo myślami do przodu, bo tu i teraz bardzo dużo się dzieje. I to dzieją się rzeczy ważne i wymagające bardzo naszej atencji.
W tym czasie szukamy porad ślubnych, oszczędności i inspiracji weselnych. W ten sposób wiele osób trafia na blog. Mimo tego, że z założenia Mocem to blog małżeński, to jednak najbardziej popularne od zawsze są teksty związane ze ślubem – 49 podziękowań dla rodziców, 48 upominków dla świadkowej, winietki do pobrania czy lista pomysłów, o co poprosić zamiast kwiatów.
Marzy mi się, żeby te dziewczyny, będąc tu, zwróciły też uwagę na treści o małżeństwie, na to wszystko, co będzie później. Chciałabym, żeby troszkę się zatrzymały. Żeby marzyły nie tylko o cudownych dekoracjach (o których sama rozmyślałam godzinami!), ale żeby zamarzyło im się też piękne życie po weselu. Aby pomyślały o tym, co będą robiły z mężem w pierwszym dniu ich małżeństwa. By zatęskniły za małżeńską codziennością, do której się zbliżają. Żeby rozbudziły w sobie ciekawość docierania się i wspólnej starości. Żeby po ślubie poczuły spełnienie i ogromną radość, a nie pustkę, bo „już nie ma co planować”.
Chciałabym, żeby narzeczone mogły czerpać na tylko z moich tekstów, ale i z doświadczenia innych żon. Żeby miały się od kogo uczyć i inspirować. Żeby zobaczyły, trochę przypadkiem, inne spojrzenie na małżeństwo niż to, które wyniosły z domu. Chciałabym, żeby byłe panny młode, wspierały te przyszłe. Żeby radziły i opowiadały, jak to było na ich ślubach, co się sprawdziło, a co było totalną klapą. Za co przepłaciły, a czego zabrakło. To właśnie te porady są najcenniejsze, a nie pomysły innych narzeczonych. Choćby miały najlepsze intencje, wciąż też jeszcze dopiero planują.
Co zyskują żony z połączenia małżeńsko-ślubnych tematów?
To wszystko, co piszę o małżeństwie, kieruję głównie do żon – kobiet takich jak ja. W tych tekstach te dziewczyny się odnajdują, widzę to w komentarzach i reakcjach. Jedne się zgadzają, inne nie, ale mamy wspólną płaszczyznę porozumienia.
Ślubne teksty czy „porady” teoretycznie nie powinny interesować żon z kilkuletnim stażem, bo one już mają to za sobą. I owszem, dziewczyny po ślubie przestają szukać w sieci nowych pomysłów na dekorację stołów czy alternatywnych opcji zakupu papeterii ślubnej, ale to nie znaczy, że te tematy ich kompletnie nie interesują.
Mężatki chętnie wspominają swój ślub i wracają do niego myślami. Nie tylko do emocji i wydarzeń, ale też do tych wszystkich ładnych rzeczy, które składały się na ich piękne wesele. Chciałabym, żeby Mocem było dla nich taką „przypominajką”. Żeby widząc moje posty, mogły jeszcze raz wrócić do początków swojego małżeństwa. By mogły przypomnieć sobie, jak było, kiedy pojechały z mamą wybierać suknię ślubną albo jak zareagowała przyjaciółka na pytanie „Czy zostaniesz moją świadkową?”. Żeby mogły wrócić do wybierania zaproszeń i podejmowania pierwszych wspólnych decyzji z przyszłym mężem.
Przede wszystkim jednak chciałabym, żeby żony przypominały sobie jak to było być narzeczoną i panną młodą. Jak było w pierwszych dniach i miesiącach po ślubie. Chciałabym, żeby w tej małżeńskiej, czasem nudnej już, codzienności, wśród rutyny, która momentami męczy, znalazły w sobie i małżonku te emocje sprzed kilku lat. Żeby na nowo zakochały się w swoich mężach i zapragnęły ich tak, jak na początku. Żeby zaczęły doceniać minione lata i odnalazły w sobie radość płynącą z zawartego związku.
Przypominajmy sobie o tym, co ważne
Bo tak jak narzeczone nie raz zatracają się w organizacji ślubu i zapominają o małżeństwie, które nadchodzi, tak mężatki zapominają o relacji z ukochanym mężczyzną, zajęte organizacją ich wspólnej codzienności, ogarnianiem domu i dzieci. Dbanie o relację, a raczej po prostu cieszenie się nią, wśród różnych spraw do załatwienia często nam umyka. Traktujemy ją jako coś oczywistego, co jest, jest dobre i jest jakby tłem dla codzienności, a nie kolejnym jej aspektem, który można przeżywać, a nie tylko w nim trwać.
Ślub to początek małżeństwa
Łączę na Mocem małżeństwo ze ślubem, bo te dwa tematy są dla mnie nierozerwalnie połączone. Nie przepadam za typowymi ślubnymi blogami. Nie pasuje mi stawianie głównego akcentu na tym jednym (pięknym i ważnym!) dniu i niewspominanie o tym, co on rozpoczyna. Ślub to 1 dzień, a małżeństwo cała reszta naszego życia, hello!
Kobiety są dla kobiet ważne
Musimy być w swoich życiach, żeby być bardziej kobiece – po swojemu, prawdziwie, ale bardziej. Musimy mieć kontakt z innymi dziewczynami w różnym wieku i sytuacjach życiowych. Po co? Żeby lepiej się rozumieć, żeby wspierać, żeby się uczyć, czerpać z doświadczenia innych, szerzej patrzeć na świat i podejmować bardziej świadome decyzje. I dlatego piszę i tworzę zarówno dla narzeczonych i żon – żebyśmy były tu razem.
Jak Ty widzisz przemieszanie małżeńsko-ślubnych tematów na Mocem? Pasuje Ci to czy może przeszkadza?
Chciałabym bardzo poznać Wasze zdanie, bo nie raz się już przekonałam, że moje „głębokie przekonania” nijak się mają do rzeczywistości innych ludzi. :)