„Miłość i wojna” to już kolejna książka Johna i Stasi Eldredge, którą chciałabym Wam polecić. Dostałam ją na ostatnie Święta Bożego Narodzenia. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła ją przeczytać. Zachęcił mnie cytat promujący książkę:
Czego dokonały bestsellery Eldredge’a – „Dzikie serce” z mężczyznami oraz „Urzekająca” z kobietami – to samo czyni „Miłość i wojna” z małżeństwami.
Aż takiego „wow” jak przy „Urzekającej” i „Dzikim sercu” nie było. Jest to idealna kontynuacja obu tych książek, ale nie była ona dla mnie rewolucją – raczej uzupełnieniem i dopowiedzeniem pewnych kwestii. Jak zwykle – czytana w odpowiednim czasie. Z większością książek tak mam, że po zakończonej lekturze stwierdzam, że przeczytałam je w najlepszym możliwym momencie mojego życia – pół roku wcześniej czy później nie byłyby dla mnie tak ważne i zupełnie inaczej bym je odebrała.
Co „Miłość i wojna” zostawiły w mojej głowie i sercu?
Zapamiętałam, że małżonkowie powinni znaleźć w swoim życiu coś, o co będą razem walczyć – jakąś poważną sprawę, której oboje się poświęcą. Jeśli tego nie znajdą, będą walczyć, ale miedzy sobą. Pragnienie przygody i walki o coś, jest wpisane w naszą ludzką naturę. Mając określony cel, łatwiej nam się poświęcić, przezwyciężać swoje słabości i po prostu działać. Kiedy ten cel jest wspólny, postrzegamy siebie jako drużynę, nie zwracamy aż tak uwagi na denerwujące szczegóły codzienności, nie rozdrabniamy się.
Przykładem może być nasza miesięczna dieta – po trochę cięższym dla nas czasie, postanowiliśmy razem spróbować. Ten miesiąc był zdecydowanie lepszy od poprzednich. Razem się mierzyliśmy, pytaliśmy się o wzajemne postępy, pilnowaliśmy godzin kolejnych posiłków i przygotowywaliśmy je. Niby banał, ale jednak wspólny cel i walka z samym sobą i swoimi przyzwyczajeniami poprawiły nasza relację.
Wojna jest w naszym życiu – albo walczymy razem albo przeciwko sobie.
„Miłość i wojna” to nie poradnik, który powie Ci, co masz zrobić, żeby Twoje małżeństwo było szczęśliwe. Wręcz przeciwnie. Uświadomi Ci, że jeśli po to wzięliście ślub (żeby być szczęśliwi do końca życia), to jesteś w błędzie. I to jest dość nietypowe podejście, które mnie bardzo zdziwiło i zaintrygowało.
Autorzy w ciekawy sposób uświadamiają, jak to się dzieje, że szczęśliwi i kochający się ludzie po kilku latach doprowadzają się do szału. Co więcej, mówią „nie martw się, to jest normalne, mogłeś się tego spodziewać„, ale też „możesz temu zaradzić„. Nie raz na zawsze, nie profilaktycznie, ale w tych złych momentach musisz pamiętać, o pewnych rzeczach. I tu odsyłam Cię już do samej książki.
Treść tej publikacji uspokaja małżonków, którym po pierwszych kłótniach zaczyna się wydawać, że są „złym małżeństwem”. Wspaniałe i szczęśliwe pary też mają złe dni, a nawet miesiące. Im też zdarza się sprzeczać, nie odzywać się do siebie. Oni też siebie ranią i krzywdzą, tego nie da się w 100% uniknąć. Kiedy się kochamy, jesteśmy narażeni na różne ciosy. Kochając, wpuszczamy drugą osobę tak blisko, jak nikogo innego i niechcący w tej bliskości może ona nas skrzywdzić. Miłość jest nierozerwalnie połączona z cierpieniem. Od tego najmniejszego, kiedy żona krzywo spojrzy na męża albo on skrytykuje jej wygląd przez zdradę, aż po śmierć współmałżonka. To wszystko boli i na to narażamy się, kochając.
John i Stasi to chrześcijanie, którzy swoje życie opierają na Bogu. Mechanizmy działające w małżeństwie też postrzegają i tłumaczą przez pryzmat wiary. Pokazują, że życie w ogóle to ciągła walka dobra ze złem, która szczególnie ma miejsce właśnie w relacji żony i męża. Dlaczego? Bo małżeństwo jest dobre, do tego zostaliśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna na obraz Boży i to się szatanowi nie podoba. Kochający się małżonkowie mają ogromną moc, której zły się boi i chcę ją zniszczyć.
Do mnie to bardzo przemawia. Jestem ciekawa, jak tę książkę odbierają osoby niewierzące. Wydaje mi się, że mogą z niej dużo wyciągnąć dla siebie. Może ktoś z Was nie do końca się zgadza z całym przesłaniem, ale jednak przebrnął przez całość? Dajcie znać w komentarzach.
Jest też książka o tym samym tytule z rozmyślaniami i ćwiczeniami dla małżonków na 8 tygodni. Niestety nie miałam jej jeszcze w rękach. A może Wy ją przerabialiście? Znacie jakieś opinie o niej? Taki zestaw książka + rozmyślania byłby fajnym prezentem ślubnym.
Czytaliście już „Miłość i wojnę” (albo słuchaliście – bo jest też audiobook)? Jak Wasze wrażenie? A jeśli ta lektura jeszcze przed Wami, to czy choć trochę udało mi się Was zachęcić?
Bardzo Was proszę po raz ostatni już o wypełnienie ankiety, która pomoże mi jeszcze lepiej prowadzić bloga – pisać przydatne teksty, które chcecie czytać! Inne nie mają sensu, czyż nie?
Brakuje mi jeszcze dosłownie kilku osób do „upragnionej” liczby.
Podsumowanie najpóźniej w przyszłym tygodniu.