Warning: Creating default object from empty value in /home/platne/serwer14905/public_html/BlogMocem/wp-content/themes/pinnacle/themeoptions/redux/inc/class.redux_filesystem.php on line 29
Komercjalizacja Świąt Bożego Narodzenia szansą na ich lepsze przeżycie

Komercjalizacja Świąt Bożego Narodzenia szansą na ich lepsze przeżycie

with 3 komentarze

Pierwsze mikołaje w dyskontach spożywczych pojawiają się już na początku jesieni. Cała marketingowa machina reklam świątecznych nakręcających sprzedaż rusza pełną parą od razu po Zaduszkach. Będąc w galerii handlowej pod koniec października, widziałam puste półki, które po ponownym otwarciu zapełniły się błyszczącymi ozdobami choinkowymi. Ludzie od reklamy wiedzą, że to działa. A co na to konsumenci?

komercjalizacja Swiat Bozego Narodzenia szansa na ich lepsze przezycie

Zdania są podzielone, ale chyba każdemu zdarzyło się pomyśleć „czy to nie za wcześnie?”. Niektórzy się jawnie oburzają na taki stan rzeczy i starają się unikać tematu Świąt co najmniej do początku Adwentu. Inni, nieco mnie wojowniczo nastawieni, nic nie kupują, ale z przyjemnością oglądają wystawy pełne brokatu i sztucznego śniegu. Są i tacy, którzy wpadają po uszy w zakupową gorączkę i od razu korzystają z pierwszych promocji i kupują nieobtłuczone jeszcze ozdoby.

Ja lubię tę komercyjną otoczkę.

Lubię śliczne bombki, lampki w coraz to dziwniejszych kształtach i figurki czerwonych mikołajów, chociaż wiem, że św. Mikołaja nie przypominają. Lubię słyszeć w sklepie dźwięk kolęd i amerykańskich piosenek z dzwoneczkami w tle. Lubię oglądać katalogi z zabawkami z hipermarketów, choć już dawno nikt mi lalek nie kupuje. I lubię dekoracje świąteczne w centrach handlowych i na ulicach miast. Lubię też spacerować po osiedlach domków jednorodzinnych, oglądając światełka na drzewach i dachach oraz migające renifery z saniami na trawniku.

Lubię też zapach choinki i pieczonego ciasta. Lubię widok sąsiadów dzielnie niosących wybrane drzewka i dźwięk radosnych pozdrowień „Wesołych Świąt!”, które słychać z chodnika pod naszymi oknami. Lubię budującą się żywą szopkę w parafialnym kościele. Lubię ustalenia rodzinne, co kto przyniesie na Wigilię. Lubię kupować i dostawać prezenty z bliskimi. Lubię wieczór wigilijny i świąteczne dania. Lubię Adwent i czas oczekiwania. Lubię Jezusa świątecznego – nowo narodzone bezbronne niemowlę. Lubię na Niego czekać, a z każdym rokiem to oczekiwanie ma dla mnie inny wymiar.

Cieszą mnie Święta chrześcijańskie, prawdziwe Boże Narodzenie, ale też ta cała komercyjna szopka niemająca nic wspólnego ze stajenką w Betlejem. Czasem jestem zła na marketerów, że tak wcześnie trąbią o prezentach i przepisach na pierniki, a potem sobie myślę, że w sumie to bardzo dobrze się dzieje. Tradycyjny piernik przecież wymaga dłuższego leżenia, a upominki wybierane na szybko i byle jak, bo czas goni, nie należą do najlepszych. Po wpisie Uli z bloga Kobieta i Pasja utwierdziłam się trochę w moim przekonaniu.

Komercjalizacja Świąt sprowadzająca się do wcześniejszego wstawienia do sklepów ozdób i promowania pomysłów na prezenty może nam pomóc w lepszym i spokojniejszym przeżyciu Bożego Narodzenia.

Bez względu na to, kiedy zacznie się przygotowania, chcemy załatwić podobną ilość spraw. Kupowanie i pakowanie prezentów, sprzątanie (czasem generalne), gotowanie, pieczenie, ubieranie (i wybieranie) choinki, dekorowanie mieszkania – to jest dużo rzeczy do zrobienia. Chciałoby się jeszcze mieć radość ze Świąt, a tu nie ma siły, żeby się prawdziwie ucieszyć.

Sklep Mocem - Zapraszamy!

Kiedy rozpoczynamy przygotowania w połowie grudnia, bardziej się denerwujemy, że z czymś nie zdążymy. Nawet jak przyjmiemy, że nie wszystko musi być zrobione i tak stres albo niezadowolenia gdzieś zostają. A chciałoby się jeszcze dobrze duchowo przeżyć Adwent i Święta, bo to w końcu urodziny Pana Jezusa świętujemy. Tylko w tej gonitwie ostatnich dni naprawdę trudno jest znaleźć czas na spowiedź czy roraty, jeśli kupujemy karpia na ostatnią chwilę (z doświadczenia wiem, że ciężko jest znaleźć dobrą rybę 23 grudnia i zajmuje to znacznie więcej czasu).

Może zamiast narzekać na choinki i bombki w listopadzie lepiej je wykorzystać?

Jeśli zaczniemy planować prezenty teraz, upominki będą lepiej przemyślane. Uda nam się na spokojnie zamówić wybrane rzeczy przez internet, być może nawet w bardziej okazyjnych cenach. Będziemy też mieć czas na piękne i kreatywne pakowanie (uwielbiam to!). Wielkie porządki możemy sobie rozłożyć na kilka dni, a przed samymi Świętami tylko odświeżyć mieszkanie jak co tydzień. Posiłki też można zaplanować wcześniej i od razu zrobić listy zakupów. Być może uda nam się znaleźć potrawy, których nie trzeba robić na ostatnią chwilę. Główne gotowanie i tak musimy zostawić na koniec, ale o ile przyjemniej jest posiedzieć w kuchni, jeśli jest to jedyna rzecz, na której musimy się skupić!

Jeśli odpowiednio wcześnie wszystko zaplanujemy, będziemy mogli poświęcić spokojnie Adwent na duchowe i rodzinne przygotowania.

W końcu świąteczne zmęczenie nie jest czymś, czego nie da się uniknąć! To wszystko od nas zależy, jak będziemy się przygotowywać do Bożego Narodzenia i czy będzie to kolejny rok nerwówki czy spokojny i miły czas pełen radości. Czasem można coś odpuścić, a kiedy indziej po prostu zrobić wystarczająco wcześnie.

Często wśród dorosłych słyszę, że nie czują atmosfery Świąt. Ja sama tak miewam. Niedawno uświadomiłam sobie jednak, że przecież świąteczna aura to nie coś, co jest lub nie ma, przyszło lub nie. To jest to, co sami wytworzyliśmy. To my jesteśmy odpowiedzialni za atmosferę Świąt! Jeśli jej nie czujemy, to możemy za to winić co najwyżej siebie (chociaż są od tego wyjątki, przyznaję).

Kiedy jesteśmy poddenerwowani i dzień wcześniej narzekamy, że „nie czujemy tych Świąt”, ciężko będzie wytworzyć odpowiednią atmosferę. Na to potrzeba czasu, spokoju i obecności. Krzątanina może być dobra i „atmosferogenna”, ale tylko wtedy, gdy wszyscy angażują się w przygotowania i mają dobre nastawienie. Od tego też dużo zależy.

komercjalizacja Swiat Bozego Narodzenia szansa na ich lepsze przezycie

Przygotowania czy oczekiwanie?

W kościele na kazaniach słyszymy, że „Adwent to czas radosnego oczekiwania”. Oczekiwanie to nie to samo, co przygotowywanie. Ono zakłada, że wszystko jest gotowe (z grubsza przynajmniej), a my po prostu możemy czekać.

Boże Narodzenie to przyjście na świat Dziecka. Pomyślcie o ostatnim miesiącu ciąży. Niby termin jest ustalony, ale i tak akcja porodowa może zacząć się niemal w każdej chwili. Kobieta jest czujna i wsłuchuje się w swoje ciało. Torbę do szpitala ma naszykowaną, a w domu prawdopodobnie czeka na Maluszka łóżeczko. Cała rodzina jest postawiona w stan gotowości, czekają na telefon, tata obmyśla trasę do szpitala. Może jeszcze coś poprawiają w domu, sprawdzają, czy wszystko jest gotowe, ale pozostaje tylko czekać.

Po tym, jak spojrzałam na Adwent jak na prawdziwe oczekiwanie na narodziny, utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma nic złego we wcześniejszych przygotowaniach. Że nawet jest to wskazane. Dla spokoju własnego i rodziny, dla lepszej świątecznej atmosfery i dla Pana Jezusa, na którego będziemy mogli naprawdę oczekiwać bez ścierki i chochli w rękach. :) A komercjalizacja Świąt i puszczanie reklam na długo przed grudniem może się okazać pomocna w pewnym sensie we wcześniejszych przygotowaniach i powolnym wprowadzaniu atmosfery.

Nie jestem oczywiście za tym, żeby sprowadzić Boże Narodzenie tylko do choinki, jedzenia i prezentów.

Dla mnie to, co świętujemy w tym czasie jest najważniejsze (choć wiadomo, nie zawsze potrafię to odpowiednio przeżyć i sobie uzmysłowić). Wydaje mi się, że przy odpowiednim podejściu i organizacji możemy mieć idealnie wysprzątany dom i równie czyste serce. To się wcale nie wyklucza. Byle nie kłaść większego nacisku na to pierwsze. Komercjalizacja Świąt, która zupełnie wypiera chrześcijaństwo z urodzin Chrystusa jest dla mnie nie do przyjęcia, ale wzmożenie działań promocyjnych marek wcale mnie nie dziwi.

Ja sobie postanawiam, że nie dam się wciągnąć w wielkie zakupy przed samymi świętami. Kupię i zaplanuję prezenty wcześniej, dogadamy się z rodzicami, kiedy do kogo idziemy i podzielimy się potrawami do przygotowania. I nie dam sobie wmówić, że przygotowania do Świąt są tylko na mojej głowie – to jest rodzinny czas, więc niech i przygotowania będą rodzinne! Sprzątanie w sumie już zaczęliśmy (od wyniesienia do piwnicy kilku pudeł, które nam robiły bałagan w mieszkaniu). Im wcześniej ogarniemy, tym szybciej ubierzemy choinkę (razem, a nie tak jak rok temu, gdy Piotrek ubierał ją sam, gdy ja siedziałam w kuchni). I postaram się częściej myśleć o tym, na kogo w tym Adwencie będziemy czekać. Wam też tego życzę!

Niech ten Adwent będzie prawdziwym spokojnym i pięknym oczekiwaniem!

Follow Olborska:

Blogerka i projektantka Mocem

Jestem Ewa, żona Piotra. Piszę o kreatywnych ślubach i późniejszym szczęśliwym życiu. W moim sklepie znajdziesz produkty dla małżonków, koszulki dla par i akcesoria ślubne. Bestsellerem stały się puzzle z pytaniem o świadkowanie.