Kiedy ostatnio robiłaś badania profilaktyczne? Jakiekolwiek? Hormony, morfologia, USG jakieś, większy pakiet badań może? Kiedy ostatni raz byłaś na pobraniu krwi? Pamiętasz, kiedy oddawałaś próbkę moczu do badania? Gdyby nie leczenie niepłodności, odpowiedziałabym, że moje ostatnie pobranie było na studiach kilka lat temu. W międzyczasie profilaktyczne badania teoretycznie miałam robione w ramach medycyny pracy. „Teoretycznie”, bo praktycznie pani doktor mnie pytała, czy nie mam jakiś chorób i wierzyła we wszystko na słowo.
Profilaktyka nabrała innego znaczenia
Kiedyś nie za bardzo przykładałam wagę do badań profilaktycznych. Nigdy nie powiedziałabym, że są nieważne, ale mimo wszystko nie specjalnie się nimi przejmowałam. Co prawda USG piersi czy ginekologiczne robiłam raz na jakiś czas ze względu na historię chorób w rodzinie, ale innymi kwestiami za bardzo się nie przejmowałam. Wydawało mi się, że skoro nic mi nie jest, to jestem zdrowa. No cóż, nie do końca jednak… Diagnostyka niepłodności uświadomiła mi jeszcze bardziej, jak wiele może dziać się w naszych ciałach bez niemal żadnych objawów czy dolegliwości.
Na przestrzeni moich ostatnich dorosłych lat wystraszyłam się nieprzewidywalności chorób. Wiecie, takich, które przychodzą ni stąd ni zowąd. Totalnie bez uprzedzenia, bez żadnych objawów przepowiadających, nagle i z impetem ogarniają ciało i wywracają życie do góry nogami. Albo je po prostu zabierają. I to się dzieje i to mnie przeraża. Bo ludzie zdrowi lądują w szpitalach ze strasznymi diagnozami. Bo moi bliscy też mogą tak skończyć, dosłownie i brzydko mówiąc.
Podsumowując powyższe – trzeba się badać!
Badania profilaktyczne na własną rękę
To jest podejście, które obecnie jest mi najbliższe. W ostatnich latach naprosiłam się o różne skierowania (nie zawsze z pozytywnym skutkiem), więc obecnie zdecydowanie jestem zwolenniczką brania własnego zdrowia w swoje ręce. Kilka lat temu nie wiedziałabym jak się do tego zabrać. Mogłabym policzyć, ile razy byłam u lekarza od podstawówki. Później mąż miał w pracy zapewniony pakiet opieki medycznej, na który zawsze się łapałam, więc nie miałam potrzeby interesować się niczym więcej. To znaczy tak mi się wydawało. Dzisiaj pracowniczy abonament wciąż mamy, ale przy leczeniu niepłodności niestety aż tak dużo nie pomaga.
Przez ostatnie pół roku zrobiliśmy mnóstwo badań, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Zbieram się do kupna segregatora, bo noszenie wyników w teczce powoli mija się z celem – jest ich za dużo. Korzystaliśmy z różnych przychodni, klinik i laboratoriów. Płaciliśmy duże i małe pieniądze, korzystaliśmy z promocji i traciliśmy okazje przez nieuwagę. Bo wiecie, oferta placówek medycznych to wciąż oferta biznesowa – są zniżki, różnice w zakresie pakietów, w kompetencjach i podejściu lekarzy, dostępności terminów wizyt itd. Długo można wymieniać. To samo badanie może kosztować kilkadziesiąt lub sto kilkadziesiąt złotych w zależności, czy materiał pobierze położna w punkcie pobrań czy ginekolog podczas obowiązkowej konsultacji. Można się wkurzać na takie rzeczy, ale biznes musi się opłacać i ja to rozumiem (chociaż nie raz sporo to komplikuje).
Jestem dzieckiem internetu
Tutaj pracuję (na blogu i w sklepach), odpoczywam (Netflix <3), uczę się nowych rzeczy i robię zakupy. Badania profilaktyczne też często kupuję przez internet. Zanim podejmę decyzję, porównuję ceny i warunki w najbliższych laboratoriach. Cenię sobie swój czas i jeśli mam jechać 45 min. na pobranie krwi, żeby zaoszczędzić 5 zł to wolę zapłacić więcej, a skorzystać z punktu pod domem, do którego mogę dojść na piechotę. Ceny sprawdzam nie tylko na stronie internetowej labu czy przychodni, ale też na ich Facebooku. Prywatne placówki medyczne mają coraz lepszy marketing i co chwila są prowadzone jakieś akcje promocyjno-profilaktyczne, dzięki którym faktycznie można zaoszczędzić (a dodatkowo się jeszcze czegoś dowiedzieć).
Pojedyncze badania i pakiety kupicie przez internet w Alabie, OCM, Medicoverze, Diagnostyce, Enel-Medzie i na wielu innych stronach. Pamiętajcie, że wiele placówek współpracuje ze sobą. Próbka pobrana w przychodni X niekoniecznie będzie tamże zbadana – może jechać na drugi koniec miasta do labu, któremu nie do końca ufacie. Warto sprawdzać, kto z kim ma umowy.
Jawne informacje i transparentne zasady
W sieci każdy sklep musi mieć konkretny regulamin. Wszystko powinno być jasno określone i opisane. Nie tylko proces zakupu, ale także cała oferta (konkretne opisy badań – przebiegu, celu itp.), ceny, wytyczne co do skierowań, przygotowania, wstępnych badań czy postępowania po, czas oczekiwania na wynik itp. Można się tego wszystkiego dowiedzieć na infolinii, ale z własnego doświadczenia powiem, że dobrze jest mieć to wszystko „na piśmie”.
Informacje i reklamacje
Z jednej strony po to, żeby nie zapomnieć i móc do tego wrócić w ramach potrzeby, a z drugiej, żeby nie było, że pani na recepcji powiedziała coś, czemu inna pani zaprzecza i nie wiesz już, komu masz wierzyć. Niemal w każdej firmie, z której korzystaliśmy, zdarzyły się takie sytuacje (często wynikały z niedogadanych procedur między współpracującymi podmiotami). Jeśli informacja jest na stronie internetowej, nie jest niepodważalna, często pojawiają się pomyłki, ale można się na nich oprzeć i w razie czego złożyć reklamację na podstawie niedokładnego opisu oferty (jeśli kupujemy przez internet). Przy jednorazowym badaniu może nie jest to aż tak istotne, ale kiedy wydajesz w laboratorium setki złotych miesięczne (albo więcej…) to zaczynasz zwracać uwagę na takie rzeczy.
Wyniki online
To jest druga niewątpliwa zaleta – dla mnie osobiście bardzo ważna. Bez tracenia czasu na dojazdy do labu czy przychodni, bez pojedynczych wydruków, które mogą się zgubić albo zniszczyć, a za to z krótszym czasem oczekiwania i odbiorem w dowolnym miejscu. Co więcej, często wyniki pojawiają się w systemie dużo szybciej niż jest podane na stronie i szybciej niż dostaniecie maila czy smsa z powiadomieniem – sprawdzone wielokrotnie. Co prawda ma to też swoje minusy – kiedy czekam na jakiś wynik, ciężko jest pracować/żyć/funkcjonować, odświeżając stronę laboratorium co 5 minut…
Pakiet badań czy pojedyncze oznaczenie?
Kupując badania krwi, stajemy przed powyższym pytaniem. Możemy wybrać np. tylko oznaczenie prolaktyny we krwi albo większy pakiet hormonalny. Co jest lepsze? To zależy.
Jeśli chodzi o typową profilaktykę, polecam pakiety. Przede wszystkim są tańsze niż poszczególne badania kupowane oddzielnie. Po za tym składają się z oznaczenia kilku połączonych ze sobą wskaźników. Często pojedynczy wynik niewiele tak naprawdę mówi o stanie naszego organizmu i trzeba go zestawić z innymi wartościami, by móc wyciągnąć jakieś wnioski.
Pakiety są komponowane na 3 różne sposoby – w zależności od życiowej sytuacji (np. dla kobiet w ciąży), płci i wieku, pod kątem konkretnych chorób (np. osteoporozy) albo w celu przebadania jakiegoś narządu (np. nerek). Jest to spore ułatwienie, jeśli zależy nam na sprawdzeniu stanu zdrowia, kiedy nic szczególnego nam nie dolega.
Kiedy zrezygnować z pakietu?
Pojedyncze badania przydają się, gdy chcemy sprawdzić działanie leków po jakimś czasie ich przyjmowania. Mają sens także podczas długotrwałego leczenia, kiedy podstawowe parametry (które zazwyczaj wchodzą w skład pakietów) badamy regularnie, a zależy nam na oznaczeniu tych bardziej specjalistycznych. Podczas diagnozowania i leczenia niepłodności lekarze nie raz zalecają powtarzanie w każdym cyklu pojedynczych badań (np. progesteron i estradiol w drugiej fazie cyklu).
Dlaczego zrobiłam pakiet badań Kobieta 40+?
Mam 29 lat i świadomie niedawno wybrałam pakiet badań profilaktycznych przeznaczony dla kobiet po czterdziestce. Były ku temu dwa powody.
Po pierwsze chciałam sprawdzić poziom witaminy D3, którą suplementuję od pół roku w dość dużej dawce. W kwietniu jej poziom był poniżej dolnej granicy. Niedobór mnie wcale nie zdziwił, ale byłam bardzo ciekawa, jak jej poziom wygląda teraz (jest dużo lepiej!).
Pomyślałam, że warto byłoby przebadać się też bardziej „profilaktycznie” – w moim rozumieniu bez żadnego konkretnego powodu, byle sprawdzić, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. W ostatnim czasie robiłam dużo badań, ale miały one na celu dokładną diagnostykę niepłodności, a nie profilaktykę. Chciałam zbadać coś innego, coś nie związanego z płodnością. Coś, na co nie zwracałam uwagi, co mogłam zaniedbać, skupiając się na staraniach o dziecko.
W pakiecie Kobieta 40+ jest oznaczenie poziomu witaminy D3 25(OH), kilka hormonów, enzymy wątrobowe, elektrolity, profil lipidowy, morfologia, OB, badanie ogólne moczu i inne. Większość z nich miałam wykonywane po raz pierwszy w życiu. Trochę z ciekawości, trochę z troski o swoje zdrowie. Zobaczymy, może niektóre wyniki przydadzą się też w diagnostyce niepłodności. Jest tego sporo, bo łącznie zajmują całe 3 strony A4. Z resztą to był „mój rekord” ilości krwi pobranej jednego dnia – 6 fiolek!
Nazwa pakietu nie ma znaczenia. Jeśli jego skład Ci pasuje, nie przejmuj się nazwą.
Pakiet badań w prezencie
Niedawno, gdy widziałam kampanie mówiące o tym, by namawiać swoich bliskich do badań, miałam trochę mieszane uczucia. Wydawało mi się, że jest to wszystko trochę naciągane. Że przypominanie o profilaktyce to jedno, ale kupowanie i zaprowadzenie mamy czy dziadka na pobranie krwi to już lekka przesada.
Dzisiaj z chęcią całą rodzinę obkupiłabym w masę badań. Pobrałabym im hektolitry krwi, przestudiowałabym wszystkie wyniki i posłałabym do lekarzy na konsultacje. Trochę z troski o nich, a trochę z ciekawości, czy moje przewidywania by się sprawdziły (np. co do insulinooporności albo nadwrażliwości pokarmowych). Dokładnie tak jak z badaniem samej siebie. I coraz bardziej serio zastanawiam się, czy nie podarować bliskim takich pakietów na Gwiazdkę.
Kiedyś opłacenie komuś badań uznałabym za (lekko mówiąc) słaby prezent. Zmieniłam zdanie, kiedy przymierzaliśmy się kilka miesięcy do pełnego badania na nadwrażliwości pokarmowe – FoodProfil 268 IgG4. Półtora tysiąca za pobranie jednej fiolki krwi. Bolało w portfel. To było w okolicy moich urodzin i naprawdę zrobienie tego jednego badania było dla mnie ważniejsze niż wszystkie drobne upominki, które dostałam (na szczęście już mam wyniki).
Pakiet badań pod choinką?
Za jakiś czas zaczniemy myśleć o świątecznych prezentach. Każdy z nas ma w rodzinie kogoś, dla kogo ciężko wybrać upominek. Albo ma wszystko, albo mówi, że nic nie potrzebuje, albo wykorzystaliśmy już wszystkie możliwe pomysły. A może by tak zafundować takiej osobie pakiet badań profilaktycznych? Sprawdzić jak działa serce, przebadać hormony, skontrolować tarczycę? Nie wiem, czy to jest „idealny pomysł na prezent”. Na pewno nie dla wszystkich. Warto jednak rozważyć tę opcję. Dotąd nigdy nie brałam tego pod uwagę. Tak sobie myślę, że wiele osób nie bada się, bo szkoda im pieniędzy, a przecież właśnie takie rzeczy warto dawać w prezencie – coś, co się przyda, co dana osoba chciałaby „mieć”, ale sama sobie tego nie kupi. Nie wiem, czy kiedykolwiek kupię komuś pakiet badań w prezencie, ale będę o tym pamiętać podczas robienia listy prezentów bożonarodzeniowych.