Warning: Creating default object from empty value in /home/platne/serwer14905/public_html/BlogMocem/wp-content/themes/pinnacle/themeoptions/redux/inc/class.redux_filesystem.php on line 29
Po co nowożeńcom podróż poślubna? Czy jest potrzebna? - Mocem

Po co nowożeńcom podróż poślubna?

with Brak komentarzy

O podróży poślubnej można pisać dużo. Gdzie, kiedy, za ile? To wszystko są ważne pytania. Organizacyjne. Podczas przygotowań ślubnych jesteśmy do tej organizacji przyzwyczajeni. Ale podróż poślubna jest już po ślubie. Ważniejszą kwestią od tych oczywistych wydaje mi się pytanie „po co nam podróż poślubna?”. Czy ona jest nam po coś potrzebna? Czy to może jedynie miły zwyczaj? A może w ogóle wyjazd po weselu jest kompletnie zbędnym wydatkiem?

Po co nowożeńcom podróż poślubna?

Podróż POślubna, a co PRZED ślubem?

Ślub to bardzo ważne wydarzenie. Bez względu na to, jakie mamy podejście do samej ceremonii, wymaga ona przygotowań. Zazwyczaj trwają one kilka miesięcy. Angażują nasz czas, pieniądze, uwagę i często naszych bliskich.

I chociaż wybór sali weselnej, przymiarki sukni ślubnej i rozdawanie zaproszeń dają dużo radości i satysfakcji, to bywają też stresujące. Niekoniecznie w zły sposób. Nie zawsze są to nerwy, obawy i niepokój. Czasem ten przedślubny stres to po prostu napięcie, bo dzieją się rzeczy ważne. Narzeczeństwo jest niepowtarzalne. Ten czas już nie wróci, a przed Wami prawdopodobnie najważniejsza chwila życia, która na zawsze je odmieni. Świadomość powagi tego czasu i nawet radość w nim stresują nasze ciała i umysły.

Przedślubny czas jest bardzo intensywny. Wymaga od nas podejmowania decyzji, zaangażowania i obecności. Jest wymagający. Dzień ślubu jest kulminacją tych wszystkich emocji i napięcia.

Podróż poślubna jest potrzebna PO ślubie

Nasze organizmy potrzebują wytchnienia. Po intensywnym czasie przed ślubem, potrzebujemy spokojnego czasu po nim.

Podróż poślubna może być właśnie takim odpoczynkiem dla dwojga. Czasem spokoju i wyciszenia w pewnym sensie po ekscytujących przygotowaniach do wesela. Momentem przejścia od burzliwego i aktywnego narzeczeństwa do małżeńskiej codzienności, która bywa właśnie taka… codzienna. Trzeba ją po swojemu odpowiednio ułożyć.

Warto zrobić sobie przerwę od ogarniania rzeczywistości naokoło. Warto wyjechać i skupić się na sobie – na swoim nowym Mężu i na swojej nowej Żonie. Dać sobie czas na spokojne przeżycie tego, co się dokonało podczas ślubu. Słowa przysięgi wypowiada się się dość szybko, ale to, co ona zmienia, dopiero się zaczyna.

Fajnie jest zacząć małżeństwo od siebie – od małżonków

Nie od domowych obowiązków, nie od szybkiego powrotu do pracy, nie od wydawania pieniędzy dostanych na weselu. Dobrze jest dać sobie czas, by poczuć się żoną swojego męża i mężem swojej żony. By zauważyć w swoim ukochanym Męża i w ukochanej Żonę. Dobrze jest przyzwyczaić się do siebie małżonków, a nie siebie narzeczonych. Zobaczyć różnice i się im przyjrzeć. Pogadać o tym, co się zmieniło i czy coś się zmieniło. Bez spotkań ze znajomymi, bez rozmów z rodzicami. We dwoje zacząć budować swoją rodzinę.

Niektórym może brakować tych przedślubnych emocji. Inni poczują ulgę, że już po wszystkim. Jednym i drugim przyda się odpoczynek. Taki psychiczny i fizyczny. Spokój po prostu.

Podróż poślubna to nie są zwykłe wakacje

To są pierwsze małżeńskie wakacje. Pierwszy wyjazd jako mąż i żona. To jest zupełnie nowa rzeczywistość, choć z zewnątrz taka sama. Pewnie nie będzie to Wasz pierwszy wyjazd we dwoje, ale będzie inny.

Nawet pary, które w narzeczeństwie mieszkały ze sobą przez lata, po ślubie czują różnicę. Trudną do opisania i nazwania, ale ona jest. I fajnie jest dać sobie czas na jej odkrycie i poczucie. Tak po prostu, żeby ucieszyć się nie tylko ślubem, ale także dopiero rozpoczętym małżeństwem.

Jaka podróż poślubna jest potrzebna?
Odpowiednia. :)

Na podstawie wcześniejszych akapitów, moglibyście wnioskować, że „rekomenduję” wyjazd na pustkowie. Nic bardziej mylnego! Ma być pięknie i miło! Ma się Wam podobać, ma być ciekawie i ekscytująco (ale bez przesady, żeby Wam serducha z emocji nie wysiadły!). Niech będzie inaczej niż w ostatnich miesiącach przygotowań.

Wybierzcie miejsce, które pozwoli Wam trochę zwolnić tempo, a jednocześnie zaoferuje coś od siebie. Nie szukajcie miejsc typu modne hotele na imprezowej Ibizie, a raczej czegoś w stylu apartamentów na wynajem w urokliwej Prowansji.

Skupcie się na sobie i na tym, co lubicie, a nie na tym, co musicie. Ogarniajcie rzeczywistość na tyle, na ile jest to potrzebne. Nie myślcie o tym, co trzeba będzie zrobić po powrocie. Jak chcecie, leńcie się. Jak chcecie, wspinajcie się. Wędrujcie albo leżcie plackiem na plaży. Odpoczywajcie po swojemu i odkrywajcie to Wasze małżeńskie „po swojemu”.

Bądźcie tu i teraz. Chłońcie maksymalnie pierwsze dni małżeństwa i przypominajcie sobie o tym, że ono właśnie się zaczęło. Przeżywajcie je świadomie. Celebrujcie miłość! To jest Wasz czas.

Jak było u nas?

U nas było hiper spokojnie, ale za krótko.

Dwa czy trzy dni po ślubie pojechaliśmy na kilka dni do pałacyku pod Poznań. To był weekend majowy, a później wracaliśmy na studia, więc nie było szansy na dłuższy wyjazd. Nie było też na niego pieniędzy. Wyjazd wynalazłam na Grouponie.

Wokół nie było nic. Lasy i rzeka. Pierwszy raz GPS wyprowadził nas w pole, więc rozumiecie, o jakim pustkowiu mówię, no nie? :) Był piękny ogród wokół pałacyku i tyle. Drugiego dnia rano mieliśmy zaplanowany plener ślubny, a potem już nic.

Spacerowaliśmy i piliśmy weselne wino na pomoście. I jeszcze więcej spacerowaliśmy. Po lesie, po ogrodzie, wzdłuż drogi. Leżeliśmy w łóżku, kąpaliśmy się w dużej wannie i graliśmy w minigolfa. Gadaliśmy o weselu i o przyszłości. Gadaliśmy o sobie. Mówiliśmy do siebie Mężu i Żono. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy na ślubne obrączki.

Odpoczywaliśmy. Pozwoliliśmy, by całe przedślubne napięcie odpłynęło. Momentami trochę się nudziliśmy, ale to też miało swój urok. Potrzebowaliśmy tego.

I chociaż nie mogłam doczekać się ślubnego pleneru, to byliśmy już tak zmęczeni ślubnymi sprawami, że zdaliśmy się na fotografa. Niestety. Mamy sporo zdjęć w bardzo typowych pozach. Mało było naszej inicjatywy i pomysłów, które tak bardzo chcieliśmy pokazać, a tak bardzo nie mieliśmy już siły. Potrzebowaliśmy odpocząć i pobyć razem, a nie „organizować”.

Po co nowożeńcom podróż poślubna?

I oczywiście, że wolałabym pojechać na 2 tygodnie do ciepłych krajów. Gdzieś, gdzie byłoby co oglądać, gdzie poznalibyśmy coś nowego, gdzie moglibyśmy popływać albo chociaż spróbować innej kuchni. Wtedy jednak nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Mimo to uważam, że zadbaliśmy o ten czas tak, jak mogliśmy wtedy najlepiej.

Jaką podróż poślubną polecam?

Przede wszystkim we dwoje. Tylko mąż i żona. Wydaje mi się to oczywiste, ale może ktoś wpadnie na pomysł, by zabrać ze sobą większą ekipę… Dajcie sobie czas dla siebie. Wasze małżeństwo tego potrzebuje. Na wypady z przyjaciółmi przyjdzie czas.

Polecam podróż poślubną jakąś. Jakaś lepsza niż żadna. :) Niech to będzie chociaż weekend, ale zróbcie to!

Rekomenduję odpoczynek przede wszystkim. Każdy rozumie to trochę inaczej. Może być aktywnie, może być leniwie. Po prostu spróbujcie razem odpocząć. Zaplanujcie to.

Pobądźcie sami. Wybierzcie jakieś miejsce, które nie jest turystyczną stolicą. Albo chociaż nie bookujcie obleganego hotelu, a apartament albo cały dom na własny użytek gdzieś na uboczu. Niech będzie co robić w okolicy. Niech będzie ona piękna i warta długich spacerów.

Przede wszystkim jednak zorganizujcie podróż poślubną po swojemu. To początek Waszego małżeństwa. Budujcie je świadomie od pierwszych dni.

A jak było lub będzie u Was?

Podzielcie się swoim doświadczeniem i pomysłami.


Wpis powstał we współpracy z Interhome – domy i apartamenty wakacyjne
Follow Olborska:

Blogerka i projektantka Mocem

Jestem Ewa, żona Piotra. Piszę o kreatywnych ślubach i późniejszym szczęśliwym życiu. W moim sklepie znajdziesz produkty dla małżonków, koszulki dla par i akcesoria ślubne. Bestsellerem stały się puzzle z pytaniem o świadkowanie.