Dzisiaj o kolejnym tekście, który mnie drażni, i z którym się kompletnie nie zgadzam. Pojawia się on na wielu ślubnych gadżetach, które cieszą się sporą popularnością wśród polskich narzeczonych. Niektórzy w ten sposób komentują wesele lub nawet zaczynają tak składanie życzeń młodej parze. Uważam, że jest to slogan powtarzany bez zastanowienia. Rozumiem powody, dla których, ktoś może się z tym identyfikować, ale są one bardzo płytkie i powierzchowne. Brzmią jak teksty głupkowatego gimnazjalisty, któremu na każdym kroku wadzą rodzice, który chce się w końcu wyrwać, „poczuć się dorosły”, przeszkadzają mu wszelkie zobowiązania i odpowiedzialność – przed kimś i za kogoś. Tym bardziej, że wiele z tych pobudek jest jakimś stereotypowym myśleniem, które rzadko ma zastosowanie w realnym życiu, a już na pewno nie w każdym punkcie.
Dlaczego ślub to koniec wolności?
1. Nie można już tak często widywać się z przyjaciółkami czy kumplami (chyba, że w towarzystwie współmałżonka, co już nie zawsze jest takie super).
2. Trzeba się tłumaczyć z tego, gdzie się jest (jak przed rodzicami).
3. Ostre imprezy do rana z urwanym filmem to już przeszłość (albo czeka Cię awantura w domu).
4. Koniec podrywania nowych osób, randek, „wolnego seksu” (przy założeniu, że ktoś w ten sposób wcześniej używał życia).
5. Obowiązek dbania o rodzinę.
6. Zarabianie nie tylko na swoje przyjemności, podział pieniędzy (oj, trzeba się wytłumaczyć z piątej pary butów lub kolejnej gry kupionej w tym miesiącu).
7. Wspólne wydatki, o których trzeba dyskutować (kupno drogich rzeczy to już nie kwestia mojego widzi mi się, ale wspólnych planów finansowych).
8. Koniec bałaganiarstwa/idealnego porządku – wygląd mieszkania zależy od Was obojga (dla niektórych będzie to żona wypominająca każdą przysłowiową brudną skarpetkę, dla innych własnie mąż ją rzucający).
9. Obowiązkowe co jakiś czas wizyty u teściów i rodziców (nie da się tego uniknąć, wciąż jesteśmy ich dziećmi).
10. Każdy wyjazd trzeba uzgodnić. Zazwyczaj są to też wyjazdy we dwoje, a nie samemu w gronie znajomych.
Powyższe powody usłyszałam lub przeczytałam – gdzieś kiedyś. Z niektórymi się zgadzam, ale nie uważam ich za koniec wolności, czasem wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że wszystko zależy od naszego dogadania z mężem czy żoną i podejścia do różnych spraw. Mi mąż nigdy nie ograniczał wyjść z koleżankami, nie wydzielał pieniędzy, a kontrolne sms’y czy „meldowanie” o spokojnym dojeździe do celu uważam za przejaw troski, a nie zniewolenia.
Dlaczego ślub to początek wolności?
1. Z własnej nieprzymuszonej woli zgadzasz się na zawarcie związku małżeńskiego. Taka poważna decyzja podjęta samodzielnie to ogromny przejaw wolności.
2. Nie musisz już przed niczym tłumaczyć się rodzicom. Jesteście nową rodziną, o nowych zwyczajach, tradycjach. Jesteście już zupełnie dorośli.
3. Bierzecie za siebie odpowiedzialność – finansową i wszelką. Jeśli będzie Wam super, jest to Wasza zasługa, jeśli spieprzycie sobie życie – droga wolna. Możecie wszystko.
4. Wszystkie wydatki i plany ustalasz z najbliższą osobą na świecie, z którą się kochacie, rozumiecie, którą sami wybraliście na współmałżonka, więc jest duża szansa, że w wielu kwestiach się zgadzacie. Albo przynajmniej łatwiej Wam będzie się dogadać niż z rodzicami, których się nie wybiera, a którzy często narzucają swoją wolę, nie dają dyskutować jak równy z równym.
5. Mieszkając we dwoje możecie czuć się wolni – możecie wychodzić z łazienki nago, spać bez piżamy i uprawiać głośny seks (chociaż tutaj warto wziąć pod uwagę sąsiadów…)
6. Skoro macie żyć razem do końca życia, przyzwyczajacie się do siebie codziennych – zdarzają Wam się problemy z żołądkiem, gazy, wymioty i inne okropne, ale normalne sytuacje. Jeśli nie wstydzicie się siebie panicznie, jesteście dużo bardziej wolni niż przed ślubem. To samo tyczy się dni bez makijażu, chodzenia w wyciągniętych i pomiętych ciuchach po domu, maseczek z błotka czy nieogolonych nóg.
7. Zaczynasz planować przyszłość. Niektórych wiążące plany ograniczają, dla mnie są przejawem wolności. Myśląc o tym, że chciałabym mieć rodzinę, dopóki nie poznałam mojego męża, moje plany na przyszłość były bardzo nieskonkretyzowane. Wiedziałam, że chciałabym uwzględnić też pragnienia mojego przyszłego potencjalnego partnera, więc nie byłam niczego pewna na 100%. Teraz dopiero powoli zaczyna się to wszystko konkretyzować. Założyłam rodzinę, która jest dla fundamentem przyszłości.
8. Prawdziwą wolność można czuć tylko w określonych warunkach – stabilizacji i bezpieczeństwa. Dobre małżeństwo zapewnia je na odpowiednim poziomie.
9. Przeciwieństwem wolności jest zniewolenie, a tym małżeństwa nigdy bym nie nazwała. No, chyba, że takie kilka wieków temu, aranżowane przez rodziców między nienawidzącymi się ludźmi. Na szczęście dzisiaj sami wybieramy sobie żony i mężów.
10. Nie boicie się tak bardzo o ewentualne poczęcie dziecka. Nawet, jeśli tego nie planujecie, nie sprawi ono, że zwiążecie się z kimś tylko ze względu na jego dobro. Co najwyżej maluszek może popsuć Wasze plany zawodowe, ale to już inna kwestia.
Dla mnie wolność to możliwość podejmowania samodzielnych decyzji i branie za nie odpowiedzialności, a nie samowolka, wieczna zabawa i brak jakichkolwiek zobowiązań.
A Ty jak myślisz? Jak to jest z wolnością w Waszym małżeństwie? A może udało mi się zmienić czyjeś zdanie na ten temat?